niedziela, 22 grudnia 2013

Od Galdora - Jak tu dotarłem? cz. 2


Zostawiłem góry za sobą. Teraz rozciągał się przede mną zalesiona przestrzeń. Wyczuwałem różne zapachy, których dotąd nie znałem. Po drodze zapolowałem, na królika. Nie był za duży, ale odegnałem pierwszy głód. Szedłem dalej.
Okolica się zmieniła. Drzewa stały się szare i potężne. Wyglądały tak, jakby chciały odstraszyć. Wokół wyczuwało się grozę. W sumie niespecjalnie się tym przejąłem. Od dziecka byłem sam. Nauczyłem się bronić. Wataha, która żyła w pobliżu gór nie zbliżała się do terenów na których polowałem. Widziano mnie gdy powaliłem wielkiego niedźwiedzia i stworzono plotki, że niby w górach żyje straszna bestia - czyli ja. Uważałem takie przesądy za śmieszne. Chociaż faktycznie mogłem okazać się niebezpieczny. Moją najpotężniejszą mocą była furia. Wpadłem w nią raz, gdy pewna poczwara (nie wiem co to było) zapolowała na mnie. Mój umysł wtedy przyćmił gniew. Uspokoiłem się dopiero po tygodniu. Ale w tym czasie zdążyłem narobić nie mało szkód. Wtedy byłem jeszcze mały. Nie chciałem nawet myśleć co by się stało, gdybym teraz - jako dorosły wilk w nią wpadł. Najpewniej nie odzyskałbym już nad sobą panowania.
Z myśli wyrwał mnie gniewny pomruk. Odskoczyłem w ostatniej chwili, kiedy ostre pazury przecięły powietrze. Potwór (najprawdopodobniej gargulec) zdołał zaskoczyć mnie od tyłu i teraz szykował się do ataku:


Ponownie odskoczyłem i zaatakowałem. Gargulec zawył. Na jego ramieniu zostały krwawiące ślady moich kłów. Szykowałem się do ostatecznego ciosu, kiedy nagle poczwara padła na ziemię nie żywa z uczepioną na karku wilczycą.
Wadera warknęła i puściła szyję demona.

<Jakaś wadera dokończy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz