wtorek, 31 grudnia 2013
Od Catanii C.D. Od Shagan'a
Wściekła patrzę na basiora.
- Co ty wyprawiasz? - Warczę.
- Idę, nie widzisz? - Odpowiada zmęczony.
- No właśnie niezbyt. - Mruczę.
- Coś jeszcze? - Pyta.
- Raczej nie, a może. Jak na ciebie mówią?
- Shagan. - Odpowiada krótko.
- Nazywam się Catania. - Odpowiadam. - A twój towarzysz to?
Smok na mnie patrzy.
- Thorn. - Zwraca się do mnie.
Słyszę z boku jakieś hałasy. Bardzo niepokojące, zresztą.
Wyciągam jeden z moich ulubionych sztyletów.
Szybko rzucam nim w tamtą stronę. Niestety tylko ranię demona. Wychodzi osłabiony zza krzaków.
- Piękny rzut. - Śmieje się Shagan.
- Przepraszam bardzo, ale szkolę się na arię. - Atakuję znowu.
Tym razem obrażenie jest głębsze.
<Shagan?>
Od Catanii C.D. Od Galdora
- Raczej tak, chodź. - Prowadzę go do alfy. - Szczerze mówiąc ja też się jeszcze nie zameldowałam.
Szybko biegniemy do Chinatsu.
- Proszę bardzo. - Wskazuję jaskinię, a sama idę przodem.
Szybko załatwiam swoje sprawy i czekam na basiora. Gdy wraca kieruję się w stronę innych jaskiń.
<Galdor?>
Od Galdora C.D. Od Catanii
Wataha znalazła naprawdę urocze tereny. Zacząłem zastanawiać się nad dołączeniem.
- Dzięki za pokazanie mi terenów - uśmiechnąłem się - Zaprowadziłabyś mnie do Alfy? Nie zameldowałem się jeszcze, a chyba chciałbym dołączyć.
<Catania?>
Od Charlotte
Włóczyłam się po lesie, jak co dzień od wielu dni, a nawet kilku lat bezcelowo. Nie poruszało mnie piękno lasu, śpiew ptaków i piękna pogoda. Byłam przygaszona. Na wieki odrzucona i skazana na samotność... Próbowałam kiedyś dołączyć do watahy, ale... nie chcieli mnie przyjąć.
Z takimi ponurymi myślami szłam dalej, gdy nagle wpadłam na jakiegoś wilka.
<Ktoś dokończy?>
Od Shagan'a (cz.2)
-Niech Ci będzie wyruszamy za trzy godziny...-westchnąłem
-No, trochę lepiej...-Ziewnął zasypiając.
Znowu zwinąłem się w kłębek, lecz tym razem nie zasnąłem.
-Cavere inimicus , cavere inimicus...-Mruczałem pod nosem.
Zaklęcie to miało za zadanie ochronić mnie i Thorn'a przed potężniejszymi demonami.
Nie wiedziałem czy da radę spełnić swe zadanie, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować.
Słabszych demonów się nie obawiałem często je spotykałem nawet czasami przebywałem wśród nich dłużej.
Starałem się nie zasypiać lecz i tak zmorzył mnie sen.
Obudziłem się późno słońce było już wysoko na nieboskłonie.
-Obudziła się nasza śpiąca królewna. - Zaśmiał się Thorn.
-Nie śmiej się - Ziewnąłem.
Wstałem i się przeciągnąłem.
Następnie podszedłem do jeziorka i zamoczyłem w nim pysk.
No cóż miałem wiele ludzkich nawyków takich jak poranna i wieczorna toaleta.
-Idziemy na północny wschód - Powiedziałem wskazując łapą w tamtą stronę.
Thorn wzbił się w powietrze, a ja zacząłem biec.
*Kilka godzin później*
Byłem już porządnie zmęczony Thorn także, leciał powoli.
Po chwili na kogoś wpadłem.
<ktoś?>
Od Yukio C.D. Od Shimo
- Te demony chyba przybyły z północnego-zachodu - powiedziałem - Pamiętasz co tam jest?
- Gehenna, a konkretnie Shi no mori - odpowiedział
Poczułem nieprzyjemny dreszcz. Na ułamek sekundy przed moimi oczami stanął las, cały w błękitnych płomieniach, tak samo jak on...
- Wszystko w porządku? - zapytał Shimo - Kiepsko wyglądasz.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałem z uśmiechem
Umiejętność szybkiej zmiany twarzy opanowałem już dawno, w domu, by móc oszukać brata.
- Idziemy? - spytałem - Trzeba sprawdzić kto chce się pozbyć nauczycieli z Akademii Prawdziwego Krzyża.
- Racja.
Ruszyliśmy w stronę Shi no mori. Wydawało mi się, że znam tego basiora od bardzo dawna. Instynktownie czułem, że mogę mu zaufać. On chyba czuł to samo, bo bez wahania podążał razem ze mną na zakazane tereny.
- A właściwie jak znalazłeś się w watasze? - zapytałem uśmiechając się promiennie - Ja musiałem uciec z poprzedniej, bo została zniszczona przez demona. A Mephisto, to znaczy Samael, zaproponował mi, bym pozostał tu jako nauczyciel. Bo widzisz, mój tato był Egzorcystą, a nawet Paladynem w naszej watasze. Uczył mnie tego odkąd miałem 6 miesięcy...
<Shimo? Jak dla mnie możesz "przesadzać" >
poniedziałek, 30 grudnia 2013
Od Catanii C.D. Od Galdora
- No dobrze. - Patrzę na zwłoki. - Jak dla mnie możemy stąd iść.
Ruszamy w stronę wyjścia z Zetsumetsu no mori do Taki no konekuta
Po tym idę specjalnie okrężną drogą by dojść do każdego zakątka watahy.
Natrafiam z Galdorem na Sakura no yoi , Mizūmi no tamashī, Mori no kanryō oraz w końcu do Iro no nagare by napełnić się pozytywną energią. W końcu trafiamy do naszych jaskiń.
Nie umiem przyzwyczaić się do tego miejsca, to nie jest takie proste jak się zdawało, ale małymi kroczkami zacznę widzieć w tym miejscu dom.
<Galdor?>
Ruszamy w stronę wyjścia z Zetsumetsu no mori do Taki no konekuta
Po tym idę specjalnie okrężną drogą by dojść do każdego zakątka watahy.
Natrafiam z Galdorem na Sakura no yoi , Mizūmi no tamashī, Mori no kanryō oraz w końcu do Iro no nagare by napełnić się pozytywną energią. W końcu trafiamy do naszych jaskiń.
Nie umiem przyzwyczaić się do tego miejsca, to nie jest takie proste jak się zdawało, ale małymi kroczkami zacznę widzieć w tym miejscu dom.
<Galdor?>
Od Shimo C.D. od Yukio
Tajemnicze stworzenie nie było jednak samo. Z pobliskich krzaków wyskoczyło ich jeszcze kilkanaście. Kiedy zobaczyłem co się dzieje postanowiłem dołączyć do walki. Nie miałem ochoty oglądać krwi kogoś z nowo poznanych wilków. Byłem pod wrażeniem widząc, jak Yukio dobrze daje sobie radę z tymi bestiami. Nie wiedziałem co to jest, ale postanowiłem odgonić to diabelstwo czymś silnym. Tylko jak ja to miałem zrobić bez zranienia walczącego basiora?
- Yukio! Dasz sobie radę z tym jednym!? Ja zajmę się odgonieniem reszty tego czegoś! - krzyknąłem.
- Jasne! To dla mnie pikuś, ty się pobaw z tamtymi a ja tutaj zatańczę z tą panią! - odpowiedział mi żartobliwie nieprzerwanie atakując tajemniczą bestię.
Oddzieliłem Yukio od reszty potworów za pomocą Snow Wall i przymierzyłem się do zaatakowania reszty. Wziąłem do pyska trochę śniegu i zacząłem pospiesznie go żuć. Kiedy nabrał odpowiedniej formy wyplułem go, ale zamiast śniegu była to lodowa rzeźba smoka. Dookoła niej zaczął zbierać się śnieg, który w krótkim czasie stworzył z rzeźby żywą, 4-metrową istotę. Część stworzeń uciekła, a te bardziej ranne postanowiły się bronić. Byłem jednak szybszy.
- Combat Dragon! - krzyknąłem, po czym smok odleciał w górę a następnie z całym impetem opadł w dół dobijając ranne bestie.
Nagle zza ściany wyszedł Yukio.
- No nieźle. Ładny tu bałagan.
- Nic Ci się nie stało?
- Nieeee, to tylko zadrapania. Udało mi się udusić jedno z tych diabelstw.
- Co to było?
- Nie wiem. Trzeba by było popytać w watasze albo wziąć jednego z tych martwiaków i poszukać czegoś o nim.
- Dobra, to ja wezmę... chwila...
Ku naszemu zdumieniu wszystkie bestie znikły, nawet te ranne.
- Co to kurcze było? - spytał Yukio.
- Mnie pytasz? To wygląda jakby...
- Ktoś używał magię mroku... Tylko kto...
- Trzeba to sprawdzić. - stwierdziłem po chwili zastanowienia.
<Yukio? Chyba troszkę przesadziłam xd>
- Yukio! Dasz sobie radę z tym jednym!? Ja zajmę się odgonieniem reszty tego czegoś! - krzyknąłem.
- Jasne! To dla mnie pikuś, ty się pobaw z tamtymi a ja tutaj zatańczę z tą panią! - odpowiedział mi żartobliwie nieprzerwanie atakując tajemniczą bestię.
Oddzieliłem Yukio od reszty potworów za pomocą Snow Wall i przymierzyłem się do zaatakowania reszty. Wziąłem do pyska trochę śniegu i zacząłem pospiesznie go żuć. Kiedy nabrał odpowiedniej formy wyplułem go, ale zamiast śniegu była to lodowa rzeźba smoka. Dookoła niej zaczął zbierać się śnieg, który w krótkim czasie stworzył z rzeźby żywą, 4-metrową istotę. Część stworzeń uciekła, a te bardziej ranne postanowiły się bronić. Byłem jednak szybszy.
- Combat Dragon! - krzyknąłem, po czym smok odleciał w górę a następnie z całym impetem opadł w dół dobijając ranne bestie.
Nagle zza ściany wyszedł Yukio.
- No nieźle. Ładny tu bałagan.
- Nic Ci się nie stało?
- Nieeee, to tylko zadrapania. Udało mi się udusić jedno z tych diabelstw.
- Co to było?
- Nie wiem. Trzeba by było popytać w watasze albo wziąć jednego z tych martwiaków i poszukać czegoś o nim.
- Dobra, to ja wezmę... chwila...
Ku naszemu zdumieniu wszystkie bestie znikły, nawet te ranne.
- Co to kurcze było? - spytał Yukio.
- Mnie pytasz? To wygląda jakby...
- Ktoś używał magię mroku... Tylko kto...
- Trzeba to sprawdzić. - stwierdziłem po chwili zastanowienia.
<Yukio? Chyba troszkę przesadziłam xd>
Od Argony C.D. od Rin'a - Moja historia, czyli nie chce ci się tego czytać...
Zastanowiłam się chwilę. Propozycja była ciekawa, ale zakładała całkowite zaufanie temu basiorowi. Nie mogłam mieć pewności, że mnie nie zdradzi. Pół demon. Syn Szatana.... Chociaż nie wyglądał na takiego, który byłby w stanie zdradzić...
- Zgoda - zadecydowałam wreszcie - Ale przysięgnij na twój miecz, że nikomu pod żadnym pozorem jej nie zdradzisz w żaden z możliwych sposobów.
- Przysięgam - odparł zniecierpliwiony - Możesz już zaczynać?
Skinęłam głową.
- Dobrze... Choć łatwiej będzie jak ci to pokażę...
"Błyskawicznie dotknęłam łapą skroni basiora. Krzyknął, ale nie mógł się już poruszyć. Spadliśmy w ciemność.
A potem rozbłysło jasne światło. Wybuchły dźwięki, zapachy uderzyły moje nozdrza... Chwiejnie wstałam/em na małe nóżki i rozejrzałam/em się dokoła. Nie było nikogo. Z zewnątrz dobiegły mnie odgłosy walki, szczęknie broni, skowyty rannych, jęki umierających. Poczułam/em ostry zapach krwi.
Niespodziewanie wyczułam/em w pobliży jakąś energię. Ciemną, nieczystą, złą energię. Oplotła mnie strumieniem szeptów, jęków, wycia rozpaczy, ryków... zaczęłam/em krzyczeć, żeby przestała. Ale to nie pomogło. Niespodziewanie wyłonił się z niej mężczyzna.
Ohoho Sebeek xD - przyp. Admina xD |
Powiedział "Pomogę ci" i rozgonił mrok. Skłonił się przede mną. Podał rękę. Położyłam swoją łapę na niej. I wtedy wniknął we mnie... Poczułam/em przypływ mocy i wiadomości. Zrozumiałam/em, że mężczyzna był demonem. Znałam/em jego imię: Anthitei.
Wyszłam/em na zewnątrz. Ujrzałam/em tam ciała moich rodziców i pochylające się nad nimi białe wilki. Jeden z nich płonął. Płonął na niebiesko, a w oczach miał niezmierzone zło. Wiedziałam/em, że to musi być On. Szatan. Wpadłam/em we wściekłość...
Potem szłam/em lasem. Za mną ciągnęło się pasmo krwi. Śmiałam/em się. W pysku trzymałam/em miecz, Draken'a. Czuję się przytłoczona mocą, jaką posiadam.
Za sobą usłyszałam/em szmer zarośli. Wyłonił się z nich biały wilk w błękitnych płomieniach. Szatan. Uśmiechnął się kpiąco. Odwróciłam/em się do niego. Warknęłam/em. Roześmiał się.
~ Co chcesz osiągnąć, Ponury Żniwiarzu? ~ zapytał ~ Zabiłeś wszystkie wilki, dobiłeś nawet pozostałych przy życiu swoich braci. Co teraz zamierzasz? ~
~ Nie wiem o czym mówisz ~ warknęłam/em ~ Nie zabiłam ich. To ty to zrobiłeś! ~
~ Czyżby? ~ w jego oczach tli się rozbawienie ~ Spójrz na swoje łapy. Całe są we krwi ~
Skoczyłam/em pędem w las. Nie mogłam/em tego wytrzymać. <Tak, to prawda. Ja ich zabiłam> powiedział jakiś głos w mojej głowie. Czuję, że opadam w szaleństwo, ale coś mnie powstrzymuje. Inny głos. Cichy i delikatny. Głos Anthiteia.
<Uspokój się. Nie zrobiłaś nic złego. Uratowałaś ich. Wyzwoliłaś od powolnej śmierci w lochach Gehenny. Zabiłaś wiele demonów>
<I co z tego!!" krzyknęłam/em do niego "Co mam teraz robić?? Jestem zdrajcą!!>
<Nie jesteś" jego spokój nieco mnie uspokoił "Zrobiłaś co trzeba było. Ale On cię za to znienawidzi. Wie, że masz moc, by go pokonać. Całe twoje plemię ją miało, więc je wymordował. Teraz będzie cię ścigać. Spróbuje zabić...>
<Nie obchodzi mnie to!" krzyknęłam "Lepiej by było, gdybym zginęła!!>
<Cicho. posłuchaj. Nie zostało mi dużo czasu. Rozmowa zużywa dużo moich sił duchowych. Jestem demonem żyjącym od pokoleń w twojej rodzinie. Pomogę ci. Dam ci siłę. Ale pamiętaj, że jestem demonem. Przysiągłem twoim rodzicom tylko powiedzieć ci o wszystkim i utrzymać przy życiu. Twoją rolą jest, bym nie przejął kontroli. Pamiętaj, że będą cię ścigać różne demony. Rozpocznie się "Polowanie".Nie wszystkie będą Cię gonić, ale znaczna większość. Zazwyczaj będą aktywne po zmroku. Musisz uciekać lub walczyć. Może znajdzie się ktoś kto ci pomoże...?>
<Damare, demonie" przerwałam/em mu "Rozumiem już wszystko. Mam dostęp do twoich wspomnień. Dam se radę>..."
Położyłam łapę na ziemi.
- A potem uciekałam. Bardzo długo. Czasem przystawałam do jakiejś watahy, ale szybko się rozlatywały. Albo zostawały wybite przez demony. W między czasie nauczyłam się od jednego świętej pamięci znakomitego mistrza przyzywać demony. Takie jak Ketsurui, ale to tylko sługa. Przez ostatnie... trzysta lat? nie zatrzymałam się nigdzie na dłużej. Wszystkie napotykane demony nazywały mnie Ponurym Żniwiarzem w różnych językach. Zapomniałam co oznacza termin "wilk", bo nikt tak na mnie nigdy nie mówił. Uciekając trafiłam tu. To wszystko - zamilkłam na moment
Basior wydawał się oszołomiony wizją.
- A tak właściwie jak się nazywasz? - zapytałam
- Rin - nieco się otrząsnął z szoku - A ty?
- Argona. Teraz twoja kolej
<Rin? Zamiast historii wklej link do niej i tyle :D I tag, wiem, że się trochę za bardzo rozpisałam ;) >
niedziela, 29 grudnia 2013
Od Rin'a C.D. Od Argony
Cała sytuacja wydawała się wyjątkowo absurdalna. Nie tylko ze względu na to, iż dotychczasowo mój pomysł był zawsze wyśmiewany, a nie brany na poważnie, ale... właściwie to reszta mówi sama za siebie. Szczególnie sposób w jaki Argona się tu pojawiła, oraz to jak rozmawiała. I to wręcz dzikie zachowanie... Jak można nie rozróżniać swojego gatunku? To jako kogo siebie do teraz postrzegała?
Jaki sojusz?
Jaki pościg?
Kim ona właściwie jest?
Tysiące pytań kłębiło się w mojej głowie. Poczułem w sobie narastającą ciekawość. Pragnąłem poznać każdy szczegół z jej przeszłości, nawet tej najbliższej, sprzed czterdziestu minut. Czyżbym był aż tak wścibski? Na to wygląda.
- Ja... nie bardzo rozumiem... - wymamrotałem i nie czując już większego zagrożenia z jej strony, posadziłem zad na białym śniegu. No dobrze, może nie do końca białym, gdyż ślady krwi były dosyć widoczne. Jej towarzysz wciąż mnie obserwował, a jego uwagę najbardziej przykuwała przewieszona przez moje ramię katana. Schowana była w żywo czerwony, kwiecisty materiał. Nie mogłem opuścić Kurikary, ze względu na konsekwencje, jakie mogłyby za tym iść. W końcu pieczętowała moje płomienie, a to bez żadnych wątpliwości najbardziej intrygowało tę istotę.
- Czegóż tu można nie rozumieć? - powiedziała nieco kpiącym tonem. Pomimo propozycji wciąż była znacznie nieufna. Całe to posunięcie z sojuszem musiało być owocem frustracji i desperacji. Coś było na rzeczy. - Jeżeli sie nie mylę każdy sojusz ma na celu coś w rodzaju wspólnej walki, czyż nie tak?
- Zgadza się... jednak... nadal wiem za mało.
- To znaczy?
- Na jakich, hm, że się tak wyrażę... warunkach ma się to opierać? Poza tym nie mogę ot tak zawierać czegoś z wilczycą, która pojawiła się po prostu, znikąd, przy okazji mnie atakując.
- Do czego zmierzasz? - mruknęła i spojrzała na mnie z gotowością do ataku, w razie jakby coś poszło nie tak. W końcu w jej mniemaniu mogłem blefować i być kimś z drugiej strony. Z drugiej strony pieczęci.
- A do tego, że zanim cokolwiek ustalimy musisz mi o sobie trochę opowiedzieć.
- Pff - prychnęła. - Wystarczy. Ten sojusz nie jest tego warty, nikomu nie będę się tłumaczyć.
- Jesteś tego pewna? Prócz mnie znajduje się w watasze więcej wilków, które mogłyby okazać się pomocne. Zrobimy tak: opowiesz mi o sobie i o warunkach, wyjaśnisz też najważniejsze sprawy, a potem zawrzemy triumwirat. Pakt trzech, twój towarzysz jest w końcu tutaj istotny. Potem załatwię sprawę z Alphą, przyjmiemy Cię do watahy, a co za tym idzie, sojuszników będzie więcej. A "tłumaczyć się" będziesz tylko mnie. Więc jak?
- Zacznijmy do tego, że ja o tobie też nic nie wiem. Jak na razie uświadomiłeś mnie tylko, iż posiadasz błękitne, szatańskie płomienie i jesteś pół demonem. To raczej za mało. - mówiła nadal nieufna.
- W takim razie, opowiem Ci co trzeba, kiedy tylko ty zrobisz to samo.* Więęęc?
< Argona, zawierasz triumwirat? Sorry, że krótkawe i wstawione dopiero teraz, ale internet mi wywaliło ;___; Tutaj mam z deka gówniany router, który trza co jakiś czas ładować, a on postanowił, że fajnie będzie stracić baterię tuż przed wstawieniem ;___;>
*Większość zawarta jest w poprzednim C.D. ;___;
sobota, 28 grudnia 2013
Od Yukio C.D. od Shimo
- Mogę cię oprowadzić -zaproponowałem - Nazywam się Yukio i również będę nauczycielem.
- Jestem Shimo - przedstawił się - Miło mi cię poznać.
- I wzajemnie - uśmiechnąłem się - Sam jestem od niedawna w watasze, ale zdążyłem już nieco poznać jej tereny. Chodźmy.
Ruszyliśmy w kierunku Iro no nagare.
- Czego będziesz uczyć? - zapytałem zaciekawiony
- Sigilizacji, a ty?
- Farmakologii Antydemonicznej - odparłem pogodnie - Już nie mogę doczekać się pierwszych zajęć. Orientujesz się kiedy będą?
- Tak. Zaczynają się jutro o 8.
- Naprawdę ?? - lekko zbladłem - A ja kompletnie się nie przygotowałem!
- Nie martw się. Jakoś to będzie - basior próbował mnie pocieszyć - Coś wymyślisz.
- Będę musiał nad tym przysiąść dziś w nocy... - mruknąłem do siebie
Wtem z zarośli wypadł jakiś płynący kształt (nie, to nie ty Rin ;-)) i rzucił się w naszym kierunku. Zareagowałem błyskawicznie. Zza chusty wyjąłem dwa pistolety zacząłem strzelać do stwora. Ten padł, ale w jego miejsce pojawił się kolejny. Nie mogłem nadążyć z zabijanie ich wszystkich. Jeden zdołał przebić się przez moja gardę. Wtem z odsieczą przyszedł mi Shimo.
<Shimo? Co zrobiłeś?>
- Jestem Shimo - przedstawił się - Miło mi cię poznać.
- I wzajemnie - uśmiechnąłem się - Sam jestem od niedawna w watasze, ale zdążyłem już nieco poznać jej tereny. Chodźmy.
Ruszyliśmy w kierunku Iro no nagare.
- Czego będziesz uczyć? - zapytałem zaciekawiony
- Sigilizacji, a ty?
- Farmakologii Antydemonicznej - odparłem pogodnie - Już nie mogę doczekać się pierwszych zajęć. Orientujesz się kiedy będą?
- Tak. Zaczynają się jutro o 8.
- Naprawdę ?? - lekko zbladłem - A ja kompletnie się nie przygotowałem!
- Nie martw się. Jakoś to będzie - basior próbował mnie pocieszyć - Coś wymyślisz.
- Będę musiał nad tym przysiąść dziś w nocy... - mruknąłem do siebie
Wtem z zarośli wypadł jakiś płynący kształt (nie, to nie ty Rin ;-)) i rzucił się w naszym kierunku. Zareagowałem błyskawicznie. Zza chusty wyjąłem dwa pistolety zacząłem strzelać do stwora. Ten padł, ale w jego miejsce pojawił się kolejny. Nie mogłem nadążyć z zabijanie ich wszystkich. Jeden zdołał przebić się przez moja gardę. Wtem z odsieczą przyszedł mi Shimo.
<Shimo? Co zrobiłeś?>
piątek, 27 grudnia 2013
Coś w stylu informacji ;p
Więc ten...
Przez ostatnie trzy dni było trochę pusto, z powodu świąt. Zarówno ja, jak i Chi pojechałyśmy do rodzin na święta, dzięki czemu: Chinatsu nie będzie przez dłuższy czas, a ja będę wchodzić tylko wieczorami i nie zawsze codziennie (choć będę się starać), dzięki czemu mogę się spóźniać z C.D.
Opowiadania jednak możecie cały czas wysyłać na konto Chi, gdyż przez jej nieobecność postanowiła mi je udostępnić.
Także tego...
Bez względu na te niedogodności, liczę, że będziecie aktywni. Przez trzy dni dostałam trzy opowiadania, a to trochę za mało. Ale wiem, że święta robią swoje, więc nie będę wam truć ;) Jednak proszę się postarać, jak tylko wszystko "wróci do normy"
I zaglądajcie do zakładki "Opowiadania do dokończenia"!
Przez ostatnie trzy dni było trochę pusto, z powodu świąt. Zarówno ja, jak i Chi pojechałyśmy do rodzin na święta, dzięki czemu: Chinatsu nie będzie przez dłuższy czas, a ja będę wchodzić tylko wieczorami i nie zawsze codziennie (choć będę się starać), dzięki czemu mogę się spóźniać z C.D.
Opowiadania jednak możecie cały czas wysyłać na konto Chi, gdyż przez jej nieobecność postanowiła mi je udostępnić.
Także tego...
Bez względu na te niedogodności, liczę, że będziecie aktywni. Przez trzy dni dostałam trzy opowiadania, a to trochę za mało. Ale wiem, że święta robią swoje, więc nie będę wam truć ;) Jednak proszę się postarać, jak tylko wszystko "wróci do normy"
I zaglądajcie do zakładki "Opowiadania do dokończenia"!
Subete ni no aisatsu :3
~ Rin
Od Shimo - Zapoznanie się z wilkami
Po dołączeniu do watahy postanowiłem porozglądać się po niej. Alfa mówiła, że mam być nauczycielem. Osobowość wadery była specyficzna, gdyż trudno było ją rozgryźć. W watasze było bowiem o wiele więcej wilków! Podszedłem pewnie do grupki wilków przesiadujących obok olbrzymiego drzewa.
- Cześć! Jestem Shimo i będę nauczycielem w tej watasze.
Wilki spojrzały na mnie z uśmiechem i po kolei zaczęły się ze mną witać przedstawiając się.
- Jeżeli będziecie potrzebowali pomocy to możecie na mnie liczyć.
- Nie ma sprawy - powiedział ktoś z watahy.
- A więc... oprowadził by mnie ktoś? Nie chcę się narzucać, ale jestem nowy i ...
Nagle podszedł do mnie jeden z wilków.
<Ktoś chętny aby dokończyć? :) >
- Cześć! Jestem Shimo i będę nauczycielem w tej watasze.
Wilki spojrzały na mnie z uśmiechem i po kolei zaczęły się ze mną witać przedstawiając się.
- Jeżeli będziecie potrzebowali pomocy to możecie na mnie liczyć.
- Nie ma sprawy - powiedział ktoś z watahy.
- A więc... oprowadził by mnie ktoś? Nie chcę się narzucać, ale jestem nowy i ...
Nagle podszedł do mnie jeden z wilków.
<Ktoś chętny aby dokończyć? :) >
Od Yukio
Tamtego dnia wszystko się zmieniło...
Przygotowałem się do odejścia z watahy. Byłem już duży i chciałem poszukać szczęścia gdzieś indziej. Pożegnałem się z rodziną i ruszyłem ku granicą watahy. Szedłem powoli, podziwiając piękno natury. Raz po raz z zarośli wyłaniał się jakiś przyjazny demon. Cieszyłem się tą chwilą. Przed chwilą słońce zaszło. Robiło się coraz ciemniej. Zacząłem szukać miejsca na nocleg.
Wtem usłyszałem jazgot wilków. Dobiegł mnie swąd palonego futra i ciała. Zobaczyłem błękitne płomienie. Pożerały las! Zmieniały w popiół całą watahę!
Zacząłem biec na oślep. Starałem się nie wpaść na nic. Uciekałem przed zabójczymi płomieniami. Nie wiem jak długo...
Nastał ranek. Wszystko ucichło. Płomienie wygasły. Wycieńczony padłem na ziemię i zasnąłem. Gdy się zbudziłem było już grubo po południu. Postanowiłem wrócić, zobaczyć co się stało z moją watahą.
Wracałem powoli, dokładnie przyglądając się zgliszczom lasu. Gdzieniegdzie porozrzucane leżały zwłoki zwierząt i wilków. Doszedłem do wioski i naszego domu. Był chyba najbardziej zniszczony. Pełen najgorszych przeczuć wszedłem do środka i zobaczyłem... Shiro! Osłupiałem. Basior leżał na ziemi. Martwy. Podbiegłem do niego. On naprawdę nie żył! W piersi miał wbity ostry szpikulec. Zrozumiałem co się stało. Wściekły wybiegłem na zewnątrz. To on! To musiał zrobić on! Te niebieskie płomienie... Ale dlaczego? Dlaczego zrobił to tacie? Nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na te pytania. Po chwili przypomniałem sobie, że powinienem pochować zmarłych. Zrobiłem to i odszedłem... w poszukiwaniu nowego domu. Po kilku dniach wędrówki natrafiłem na jakąś barierę antydemoniczną. Z łatwością ją przekroczyłem. Szedłem dalej. Niespodziewanie z zarośli wyskoczył stary znajomy taty: Mephisto Pheles i na swój specyficzny sposób przywitał mnie w Watasze Egzorcyzmów. Stwierdził, że przyda się tu nauczyciel dla egzorcystów i tak oto zaczęła się moja przygoda w tej watasze.
Przygotowałem się do odejścia z watahy. Byłem już duży i chciałem poszukać szczęścia gdzieś indziej. Pożegnałem się z rodziną i ruszyłem ku granicą watahy. Szedłem powoli, podziwiając piękno natury. Raz po raz z zarośli wyłaniał się jakiś przyjazny demon. Cieszyłem się tą chwilą. Przed chwilą słońce zaszło. Robiło się coraz ciemniej. Zacząłem szukać miejsca na nocleg.
Wtem usłyszałem jazgot wilków. Dobiegł mnie swąd palonego futra i ciała. Zobaczyłem błękitne płomienie. Pożerały las! Zmieniały w popiół całą watahę!
Zacząłem biec na oślep. Starałem się nie wpaść na nic. Uciekałem przed zabójczymi płomieniami. Nie wiem jak długo...
Nastał ranek. Wszystko ucichło. Płomienie wygasły. Wycieńczony padłem na ziemię i zasnąłem. Gdy się zbudziłem było już grubo po południu. Postanowiłem wrócić, zobaczyć co się stało z moją watahą.
Wracałem powoli, dokładnie przyglądając się zgliszczom lasu. Gdzieniegdzie porozrzucane leżały zwłoki zwierząt i wilków. Doszedłem do wioski i naszego domu. Był chyba najbardziej zniszczony. Pełen najgorszych przeczuć wszedłem do środka i zobaczyłem... Shiro! Osłupiałem. Basior leżał na ziemi. Martwy. Podbiegłem do niego. On naprawdę nie żył! W piersi miał wbity ostry szpikulec. Zrozumiałem co się stało. Wściekły wybiegłem na zewnątrz. To on! To musiał zrobić on! Te niebieskie płomienie... Ale dlaczego? Dlaczego zrobił to tacie? Nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na te pytania. Po chwili przypomniałem sobie, że powinienem pochować zmarłych. Zrobiłem to i odszedłem... w poszukiwaniu nowego domu. Po kilku dniach wędrówki natrafiłem na jakąś barierę antydemoniczną. Z łatwością ją przekroczyłem. Szedłem dalej. Niespodziewanie z zarośli wyskoczył stary znajomy taty: Mephisto Pheles i na swój specyficzny sposób przywitał mnie w Watasze Egzorcyzmów. Stwierdził, że przyda się tu nauczyciel dla egzorcystów i tak oto zaczęła się moja przygoda w tej watasze.
Nowy wilk! - Yukio
Data dołączenia: 24.12.2013
Imię: Yukio (jap. Błogosławiony bohater)
Wiek: 3 lata
Płeć: basior
Stanowisko: Nauczyciel Farmakologi Antydemonicznej, Medyk
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: Ogień i Cień
Moce/Umiejętności: Jest wspaniałym medykiem, świetnie zna się na wszystkich rodzajach zarówno leków, jak i trucizn. W razie potrzeby potrafi je szybko przyrządzić. Świetnie potrafi posługiwać się pistoletami (posiada dwa pistolety Springfield M1911A1 Champion, oba czarne z drewnianymi dodatkami i wygrawerowanym znakiem Zakonu Prawdziwego Krzyża.). Może zastrzelić swoje cele z imponującą dokładnością, dodatkowo zachowując spokój i odpowiednie usposobienie.
Może przywołać wodne Naiady i wykonać zaklęcie Wodnego Dungeonu wraz z nimi.
Posiada oczy Szatana i może posiadać także inne demoniczne moce, których jeszcze nie odkrył
Cechy Charakteru: Yukio jest postrzegany jako osoba cicha, spokojna i poważna jak na swój wiek, a na jego twarzy często widoczny jest uśmiech. W czasie pełnienia obowiązków Egzorcysty jest skupiony i postępuje odpowiedzialnie. Nie lubi brać udziału w działaniach, które są w jego opinii niestosowne. Nie jest pozbawiony poczucia humoru.
Mimo to jest on dość dwubiegunowy. Często ukazuje swoją ciemną stronę osobowości. Działa impulsywnie. Jego wściekłość jest na tyle intensywna, że przeraża nawet demony. Jednak w krótkiej chwili jest w stanie powrócić do swojego normalnego wizerunku.
Cechy charakterystyczne: niebieskie oczy z czerwonymi źrenicami. Na lewym ramieniu widnieje czarny, tajemniczy znak, który stopniowo rozprzestrzenia się coraz wyżej.
Partnerka: brak
Rodzina: Ojcem jest Szatan, a matka zmarła po porodzie
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Symbol Akademii Prawdziwego krzyża (Nauczyciel)
Prezenty: brak
Chowaniec: brak
Właściciel: ketsurui
Inne informacje:
*Jego ulubionym jedzeniem są owoce morza, zwłaszcza sashimi.
*Znanymi sposobami spędzania czasu Yukio są: opracowywanie planów i czytanie Jump Square każdego miesiąca.
*Śpi 4 godziny na dobę.
*Jest oburęczny.
*Ma bardzo dużą wadę wzroku, która może być spowodowana demoniczną spuścizną.
*Yukio był szkolony na Egzorcystę przez zmarłego Shiro Fujimoto
Inne zdjęcia wilka:
Od Argony C.D. Rin'a
Przez chwilę stałam oszołomiona widokiem błękitnych płomieni. Płomieni Szatana. Wreszcie otrząsnęłam się ze zdziwienia i uśmiechnęłam kpiąco.
- Czyżby? Więc czym jesteś? Zwyczajne stworzenia nie potrafią korzystać z błękitnych płomieni.
Basior rzucił się w moim kierunku, ale Ketsurui uderzył go w bok i powalił na ziemię. Niebieskie płomienie zgasły. Stwór otrząsnął się z trawy i spojrzał na mnie złym wzrokiem.
- Jestem pół demonem! - warknął - I wcale nie chcę cię dopaść! Nie wiem czemu miałbym chcieć!
Teraz całkowicie zbił mnie z tropu. Nie uczestniczy w polowaniu? Nic o nim nie wie? A może udaje. Wciąż czułam nieufność względem tego stworzenia.
- Co stanowi twoją drugą połowę? - spytałam nadal czujna
- Jak to co? - zdziwił się - Wilk oczywiście. Nie widać?
- Wilk? A co to za stworzenie? Czy to rodzaj demona? - zainteresowałam się.
Ta nazwa była mi skądś znajoma, ale nijak nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
- Nie wiesz co to jest wilk? - teraz pół demon wyglądał na zbitego z tropu - Przecież sama jesteś wilkiem.
Wilk... możliwe, że tak właśnie nazywała się moja rasa... Ale demony nazywały mnie inaczej... Ponury Żniwiarz...
- Możliwe - odparłam - Gdzie ja właściwie jestem? Nie wyczuwam żadnych demów. Nawet Coal Tar'ów nie ma.
- Jesteś na terenie Watahy Egzorcyzmów. Jest chroniona przez barierę.- wyjaśnił - Należę tu. Mam zamiar zostać egzorcystą.
Znów uśmiechnęłam się kpiąco.
- Serio? Demon-egzorcysta?
- Tak! Mam zamiar zostać egzorcystą i pokonać Szatana! - zdenerwował się - I nic ci do tego!
- Więc zawrzyjmy sojusz - spoważniałam i spojrzałam w oczy basiora - Pomogę ci pokonać Szatana. To on wysłał za mną pościg...
(Rin?)
- Czyżby? Więc czym jesteś? Zwyczajne stworzenia nie potrafią korzystać z błękitnych płomieni.
Basior rzucił się w moim kierunku, ale Ketsurui uderzył go w bok i powalił na ziemię. Niebieskie płomienie zgasły. Stwór otrząsnął się z trawy i spojrzał na mnie złym wzrokiem.
- Jestem pół demonem! - warknął - I wcale nie chcę cię dopaść! Nie wiem czemu miałbym chcieć!
Teraz całkowicie zbił mnie z tropu. Nie uczestniczy w polowaniu? Nic o nim nie wie? A może udaje. Wciąż czułam nieufność względem tego stworzenia.
- Co stanowi twoją drugą połowę? - spytałam nadal czujna
- Jak to co? - zdziwił się - Wilk oczywiście. Nie widać?
- Wilk? A co to za stworzenie? Czy to rodzaj demona? - zainteresowałam się.
Ta nazwa była mi skądś znajoma, ale nijak nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
- Nie wiesz co to jest wilk? - teraz pół demon wyglądał na zbitego z tropu - Przecież sama jesteś wilkiem.
Wilk... możliwe, że tak właśnie nazywała się moja rasa... Ale demony nazywały mnie inaczej... Ponury Żniwiarz...
- Możliwe - odparłam - Gdzie ja właściwie jestem? Nie wyczuwam żadnych demów. Nawet Coal Tar'ów nie ma.
- Jesteś na terenie Watahy Egzorcyzmów. Jest chroniona przez barierę.- wyjaśnił - Należę tu. Mam zamiar zostać egzorcystą.
Znów uśmiechnęłam się kpiąco.
- Serio? Demon-egzorcysta?
- Tak! Mam zamiar zostać egzorcystą i pokonać Szatana! - zdenerwował się - I nic ci do tego!
- Więc zawrzyjmy sojusz - spoważniałam i spojrzałam w oczy basiora - Pomogę ci pokonać Szatana. To on wysłał za mną pościg...
(Rin?)
wtorek, 24 grudnia 2013
Od Rin'a C.D. Od Argony
Niestety, trochę mi się rozpisało, a ten cały C.D. znajduje się dopiero pod koniec opowiadania ;_;
Gomen, że musicie się męczyć z czytaniem, żeby dotrzeć do sedna ;_______;
Aha, jakość jego też pozostawia wiele do życzenia, ale no cóż... spieszyłam się ;___;
Cóż, osobiście nie mam najmniejszych ochoty zdawać relacji z tego co miało miejsce przed moim dołączeniem do watahy. Działy się wtedy rzeczy, o których nie chcę wspominać, czy nawet myśleć. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał.
Co ja gadam, kiedyś na pewno będę do tego zmuszony. W końcu znajdzie się ktoś ciekawski, kto będzie się wypytywał o każdy nawet najmniejszy szczegół, a wtedy pęknę. To może ujmę to raczej tak: Obym nie musiał o tym wspominać jak najdłużej.
Jednak pewne aspekty muszę wplec, aby mniej więcej wyjaśnić jak się tu znalazłem. To może ujmę to krótko, aby przedwcześnie nie wyjawić za dużo. Nim trafiłem tutaj, należałem do watahy nieopodal. Tak, to prawda, tutejsi nie zdają sobie sprawy, iż niedaleko znajduje się druga wataha, a raczej znajdowała. Tamta, także specjalizowała się w egzorcyzmach i żyła w symbiozie z demonami. Została założona niewiele wcześniej przed tą, w której się obecnie znajduje. Chociaż nie da się ukryć, że była znacznie mniejsza i nie umywała się do tej. Teraz... teraz niestety nie wiele z niej zostało, a ja musiałem się przenieść tutaj.
Ogółem wszystko zaczęło się wraz z momentem, kiedy poznałem swoje prawdziwe pochodzenie. Może nie miałoby to, aż takich konsekwencji, gdybym powstrzymał się od powiedzenia o jedno zdanie za dużo. Jedno, jedyne... ostateczne... Zapoczątkowało ono w uproszczeniu coś w rodzaju pożaru. Błękitnego pożaru, którego jasne płomienie trawiły wszystko na swojej drodze. On, mój ojciec przejął wtedy ciało mego dotychczasowego opiekuna, a tereny zaczęły płonąć. Brama Gehenny została wezwana i otwierała się powoli. Rośliny zamieniały się w popiół, a wszędzie słychać było krzyk, jazgot i wycie wszelakich zwierząt. Swąd palonego futra i żywego ciała roznosił się ponad mną. Widziałem... widziałem jak walczyli, jednak to było silniejsze. Umierali w męczarniach.
Wystarczy. Za dużo. Przejdę lepiej do kulminacji.
Opętany wilk, Shiro Fujimoto, rzecz jasna nie przeżył. Zresztą jak wiele moich przyjaciół, czy nawet wilków znajomych tylko z widzenia. Tak naprawę nie ocalał prawie nikt. Nie mogłem sobie tego wybaczyć. Nie mogłem sobie wybaczyć słabości jaką okazałem podczas starcia z ojcem. Do tego, nawet w chwili obecnej nie mam pojęcia co się stało z moim bratem.
Jedyną rzeczą jaką mogłem w tamtej sytuacji zrobić, było wyciągnięcie Kurikary, inaczej zwanego miecza Koma. Pogromcy Demonów, a jednocześnie pieczętującego moje moce. Zniszczyłem wtedy Bramę , jednak wiązały się z tym konsekwencje... Już nigdy nie będę zwykłym wilkiem. Teraz jestem na wpół demonem i synem stwórcy Gehenny.
Musiałem coś z tym zrobić. Postanowiłem zostać egzorcystą, aby stać się silniejszym i móc mierzyć się z ojcem. Tam nie miałem warunków do życia, a co dopiero do nauki. Ruszyłem przez martwe cmentarzysko w stronę sąsiadów. Chcąc skrócić sobie drogę zboczyłem w stronę pustyni Mori no kanryō. Głupi, zagalopowałem się za daleko i nie mogłem znaleźć drogi ani do Watahy, ani nawet powrotnej. Byłem bliski śmierci, kiedy dostrzegłem jego. Samael, jeden z Demonicznych Królów. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale, także i dyrektor Akademii znajdującej się na terenie watahy. Przedstawił mi się jako Mephisto Pheles i wysłuchawszy mojego planu wybuchnął śmiechem.
Mimo to postanowił mi pomóc. Zapewnił posiłek i naprowadził na właściwą drogę.
Tak się tu znalazłem. Mephisto bez niczyjego pozwolenia przeprowadził mnie przez bariery. Taka naprawdę dla wilków ze stada wziąłem się znikąd.
Dobra, dobra... może nie jest to pełnia mojej historii, lecz powinna wam wystarczyć. Teraz przejdę do teraźniejszości, bo w końcu ona jest tu znacząca.
Byłem już przyjęty w szeregi od pewnego czasu. Lekcje na razie nie były odbywane, jako, że jeszcze szukają nauczycieli do wszystkich przedmiotów. W takim razie, ja, całkiem znudzony począłem spacerować sobie, w celach rekreacyjnych po terenach. Trzymałem się na obrzeżu, niedaleko barier chroniących przed demonami. Tak się złożyło, że przy którejś zostałem wręcz napadnięty. Kto jak kto, ale widać nie tylko ja lubię pojawiać się ot tak sobie. Czarna wilczyca wyskoczyła od strony pieczęci. Przez chwilę wydała mi sie znajoma, ale zanim zdążyłem cokolwiek na ten temat przemyśleć, zaatakowała mnie. Szybkim ruchem miecza zadała mi co prawda niewielką, ale obficie krwawiącą ranę na nodze. Wkurzyło mnie to, pomimo, iż takie rany nie mają nawet prawa wyrządzić mi większej krzywdy. Moja demoniczna regeneracja bywa błogosławieństwem. Tak czy siak odskoczyłem i zawarczałem głośno. Zanim zmuszony byłbym atakować z Kurikarą, wolałbym skorzystać z innych broni, takich jak zęby. Chciałem się dowiedzieć, co właściwie miała na celu próbując mnie dopaść lecz nie uzyskałem zadowalającej odpowiedzi.
- Bronię się! Myślisz, że się tak po prostu Wam poddam?? - krzyknęła.
- Nam? - warknąłem zbity z tropu. Wciąż byłem gotowy do ataku, jednak ta majestatyczna istota, pełna łudzącego piękna zbytnio mnie zaintrygowała, żeby zaraz wyskakiwać z kłami.
- Wam! - kontynuowała. Dostrzegłem za nią ciemną istotę. Słyszałem o nich. Musiał być on jej chowańcem, lecz jak go zdobyła, skoro jest tu po raz pierwszy. - Wam Demonom! Nie ulegnę tak łatwo! - kiedy wypowiedziała te słowa poczułem, że coś we mnie pękło. To samo przeżywałem w dzieciństwie. Nieprzyjemne, lodowe igiełki smutku wbiły mi się głęboko w me serce.
- NIE JESTEM ŻADNYM, CHOLERNYM DEMONEM! - ryknąłem głośno. Nie panowałem już nad tym. Moje ciało zapłonęło niebieskim ogniem. To było zbyt wiele. Ten atak to jeszcze nic, ale jak ona śmie mnie oskarżać o coś takiego? Zupełnie jak oni wszyscy... Wszyscy...
Wilczyca zupełnie nie rozumiała co się dzieje. Przyglądała się płomieniom jak zahipnotyzowana. Nie wydusiła ani słowa.
<Argona, cóż ty na to? ;p >
Gomen, że musicie się męczyć z czytaniem, żeby dotrzeć do sedna ;_______;
Aha, jakość jego też pozostawia wiele do życzenia, ale no cóż... spieszyłam się ;___;
Cóż, osobiście nie mam najmniejszych ochoty zdawać relacji z tego co miało miejsce przed moim dołączeniem do watahy. Działy się wtedy rzeczy, o których nie chcę wspominać, czy nawet myśleć. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał.
Co ja gadam, kiedyś na pewno będę do tego zmuszony. W końcu znajdzie się ktoś ciekawski, kto będzie się wypytywał o każdy nawet najmniejszy szczegół, a wtedy pęknę. To może ujmę to raczej tak: Obym nie musiał o tym wspominać jak najdłużej.
Jednak pewne aspekty muszę wplec, aby mniej więcej wyjaśnić jak się tu znalazłem. To może ujmę to krótko, aby przedwcześnie nie wyjawić za dużo. Nim trafiłem tutaj, należałem do watahy nieopodal. Tak, to prawda, tutejsi nie zdają sobie sprawy, iż niedaleko znajduje się druga wataha, a raczej znajdowała. Tamta, także specjalizowała się w egzorcyzmach i żyła w symbiozie z demonami. Została założona niewiele wcześniej przed tą, w której się obecnie znajduje. Chociaż nie da się ukryć, że była znacznie mniejsza i nie umywała się do tej. Teraz... teraz niestety nie wiele z niej zostało, a ja musiałem się przenieść tutaj.
Ogółem wszystko zaczęło się wraz z momentem, kiedy poznałem swoje prawdziwe pochodzenie. Może nie miałoby to, aż takich konsekwencji, gdybym powstrzymał się od powiedzenia o jedno zdanie za dużo. Jedno, jedyne... ostateczne... Zapoczątkowało ono w uproszczeniu coś w rodzaju pożaru. Błękitnego pożaru, którego jasne płomienie trawiły wszystko na swojej drodze. On, mój ojciec przejął wtedy ciało mego dotychczasowego opiekuna, a tereny zaczęły płonąć. Brama Gehenny została wezwana i otwierała się powoli. Rośliny zamieniały się w popiół, a wszędzie słychać było krzyk, jazgot i wycie wszelakich zwierząt. Swąd palonego futra i żywego ciała roznosił się ponad mną. Widziałem... widziałem jak walczyli, jednak to było silniejsze. Umierali w męczarniach.
Wystarczy. Za dużo. Przejdę lepiej do kulminacji.
Opętany wilk, Shiro Fujimoto, rzecz jasna nie przeżył. Zresztą jak wiele moich przyjaciół, czy nawet wilków znajomych tylko z widzenia. Tak naprawę nie ocalał prawie nikt. Nie mogłem sobie tego wybaczyć. Nie mogłem sobie wybaczyć słabości jaką okazałem podczas starcia z ojcem. Do tego, nawet w chwili obecnej nie mam pojęcia co się stało z moim bratem.
Jedyną rzeczą jaką mogłem w tamtej sytuacji zrobić, było wyciągnięcie Kurikary, inaczej zwanego miecza Koma. Pogromcy Demonów, a jednocześnie pieczętującego moje moce. Zniszczyłem wtedy Bramę , jednak wiązały się z tym konsekwencje... Już nigdy nie będę zwykłym wilkiem. Teraz jestem na wpół demonem i synem stwórcy Gehenny.
Musiałem coś z tym zrobić. Postanowiłem zostać egzorcystą, aby stać się silniejszym i móc mierzyć się z ojcem. Tam nie miałem warunków do życia, a co dopiero do nauki. Ruszyłem przez martwe cmentarzysko w stronę sąsiadów. Chcąc skrócić sobie drogę zboczyłem w stronę pustyni Mori no kanryō. Głupi, zagalopowałem się za daleko i nie mogłem znaleźć drogi ani do Watahy, ani nawet powrotnej. Byłem bliski śmierci, kiedy dostrzegłem jego. Samael, jeden z Demonicznych Królów. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale, także i dyrektor Akademii znajdującej się na terenie watahy. Przedstawił mi się jako Mephisto Pheles i wysłuchawszy mojego planu wybuchnął śmiechem.
Mimo to postanowił mi pomóc. Zapewnił posiłek i naprowadził na właściwą drogę.
Tak się tu znalazłem. Mephisto bez niczyjego pozwolenia przeprowadził mnie przez bariery. Taka naprawdę dla wilków ze stada wziąłem się znikąd.
Dobra, dobra... może nie jest to pełnia mojej historii, lecz powinna wam wystarczyć. Teraz przejdę do teraźniejszości, bo w końcu ona jest tu znacząca.
Byłem już przyjęty w szeregi od pewnego czasu. Lekcje na razie nie były odbywane, jako, że jeszcze szukają nauczycieli do wszystkich przedmiotów. W takim razie, ja, całkiem znudzony począłem spacerować sobie, w celach rekreacyjnych po terenach. Trzymałem się na obrzeżu, niedaleko barier chroniących przed demonami. Tak się złożyło, że przy którejś zostałem wręcz napadnięty. Kto jak kto, ale widać nie tylko ja lubię pojawiać się ot tak sobie. Czarna wilczyca wyskoczyła od strony pieczęci. Przez chwilę wydała mi sie znajoma, ale zanim zdążyłem cokolwiek na ten temat przemyśleć, zaatakowała mnie. Szybkim ruchem miecza zadała mi co prawda niewielką, ale obficie krwawiącą ranę na nodze. Wkurzyło mnie to, pomimo, iż takie rany nie mają nawet prawa wyrządzić mi większej krzywdy. Moja demoniczna regeneracja bywa błogosławieństwem. Tak czy siak odskoczyłem i zawarczałem głośno. Zanim zmuszony byłbym atakować z Kurikarą, wolałbym skorzystać z innych broni, takich jak zęby. Chciałem się dowiedzieć, co właściwie miała na celu próbując mnie dopaść lecz nie uzyskałem zadowalającej odpowiedzi.
- Bronię się! Myślisz, że się tak po prostu Wam poddam?? - krzyknęła.
- Nam? - warknąłem zbity z tropu. Wciąż byłem gotowy do ataku, jednak ta majestatyczna istota, pełna łudzącego piękna zbytnio mnie zaintrygowała, żeby zaraz wyskakiwać z kłami.
- Wam! - kontynuowała. Dostrzegłem za nią ciemną istotę. Słyszałem o nich. Musiał być on jej chowańcem, lecz jak go zdobyła, skoro jest tu po raz pierwszy. - Wam Demonom! Nie ulegnę tak łatwo! - kiedy wypowiedziała te słowa poczułem, że coś we mnie pękło. To samo przeżywałem w dzieciństwie. Nieprzyjemne, lodowe igiełki smutku wbiły mi się głęboko w me serce.
- NIE JESTEM ŻADNYM, CHOLERNYM DEMONEM! - ryknąłem głośno. Nie panowałem już nad tym. Moje ciało zapłonęło niebieskim ogniem. To było zbyt wiele. Ten atak to jeszcze nic, ale jak ona śmie mnie oskarżać o coś takiego? Zupełnie jak oni wszyscy... Wszyscy...
Wilczyca zupełnie nie rozumiała co się dzieje. Przyglądała się płomieniom jak zahipnotyzowana. Nie wydusiła ani słowa.
<Argona, cóż ty na to? ;p >
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Od Chinatsu C.D. Od Moon
Spacerowałam niedaleko swojej jaskini, rozmawiając z roślinami, kiedy to się stało. Co jak co, ale flora i fauna zawsze sprowadzają najświeższe informacje, a czasami nawet wiedzą więcej niż nikt inny. To wspaniali sojusznicy, jednak jest wiele możliwości, które je mogą niszczyć. Najszczególniejszą z nich jest ogień, dlatego przez pierwsze dni starałam się trzymać z daleka od wilków władających tym żywiołem. Sprawiał on wielkie cierpienie naturze, a wraz nią cierpiałam i ja. Dotychczasowo najbardziej przerażał mnie Rin, który zdawał się władać płomieniami. I to nie byle jakimi! Pochodziły prosto z Gehenny, a on sam na kilometr pachniał demonizmem. Musiał być bardzo związany ze światem tych istot, jednak tego chciałam się dowiedzieć w swoim czasie, przy pomocy roślin. Zresztą najbardziej interesowało mnie jak ktoś związany z Gehenną przeniknął przez bariery? Czyżbym musiała pogadać z Shimo? On był za nie odpowiedzialny...
Co prawda okoliczności w jakich się tu pojawił też były intrygujące, ale te szczegóły pozostawiam jemu. W końcu to nie to jest tematem, który chciałam obrać. Tak to ze mną bywa, często odbiegam od tego co zaczęłam.
Tak więc, spacerowałam sobie, kiedy do moich uszu dotarł głos Galdora i poznanego wcześniej Aurn'a Sust'a. Kiedy się odwróciłam dojrzałam pomiędzy nimi drobną lecz już na pierwszy rzut oka wielką duchem waderę, o jasnym umaszczeniu. Jej niebieskie oczy spoglądały na mnie bez krzty pokory, a mimo to biło od niej przyjaznym usposobieniem.
- Znaleźliśmy ją na obrzeżach, tuż przed barierą, pomiędzy pieczęciami północnymi. Shimo nie musiał przeprowadzać jej przez barierę. - zadeklarował Galdor. Obydwoje byli w watasze wojownikami i jako, że zobowiązani byli bronić terenu, nieraz znajdywali zabłąkane wilki. Przeanalizowałam ten krótki raport. Wilczyca musiała przybyć od strony Mizūmi no tamashī.
- Dziękuję wam. - odparłam. - Zgłoście się do Rin'a i powiedzcie, że ma wam coś przyrządzić. - dodałam po chwili. Powinni zostać nagrodzeni, a ze względu na fakt, iż niebieskooki zdążył mi się pochwalić swoim talentem kulinarnym postanowiłam to czasami wykorzystywać. Póki nie panuje głód ma szansę się wykazać, pomimo tego, że nie cierpię jak ktoś "bawi się jedzeniem". Basiory przytaknęły zgodnie i pobiegły w stronę jaskiń, szukać naszego szanownego kucharza.
- Jak Ci na imię? - zwróciłam się do wilczycy łagodnym tonem.
- Moon. -odparła krótko trochę zakłopotana.
- Jak tu trafiłaś?
- No cóż... tutaj raczej nie ma nic do opowiadania. Szwendałam się po świecie od dłuższego czasu, jednak nie udało mi się znaleźć watahy, która zgodziła się mnie przyjąć... Towarzyszyła mi tylko nadzieja i odziedziczony naszyjnik.
- Rozumiem... Myślę, że znalazłaś nareszcie cel swojej podróży. Tutaj chętnie Cię przyjmiemy, co ty na to? - zapytałam przysiadając na trawie. Wadera wolała postać.
- Ja.. Oczywiście! Zgadzam się! - wypaliła entuzjastycznie.
- W takim razie najpierw zaprowadzę Cię do medyczki, Fily. Na pewno coś poradzi na te pchły. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do wilczycy. Wolnym krokiem poczęłam prowadzić ją do "kliniki" - Powiedz mi proszę, Moon, zanim dopełnimy całej formalności, zadam podstawowe pytanie. Jakiego stanowiska masz zamiar się podjąć?
- Wojowniczki - odparła bez zastanowienia. Nie zdziwiło mnie to wcale, bo mając zaledwie dwadzieścia minut na przyjrzenie się jej czułam jakbym znała ją od lat. Tak, mam to do siebie, że potrafię rozpoznać charakter wilka kiedy tylko na niego spojrzę, a do niej to stanowisko pasowało idealnie.
- To tutaj. - rzekłam w końcu, kiedy stanęłyśmy przed jedną z większych jaskiń, u której wylotu przesiadywała Fily.
<Moon?>
Co prawda okoliczności w jakich się tu pojawił też były intrygujące, ale te szczegóły pozostawiam jemu. W końcu to nie to jest tematem, który chciałam obrać. Tak to ze mną bywa, często odbiegam od tego co zaczęłam.
Tak więc, spacerowałam sobie, kiedy do moich uszu dotarł głos Galdora i poznanego wcześniej Aurn'a Sust'a. Kiedy się odwróciłam dojrzałam pomiędzy nimi drobną lecz już na pierwszy rzut oka wielką duchem waderę, o jasnym umaszczeniu. Jej niebieskie oczy spoglądały na mnie bez krzty pokory, a mimo to biło od niej przyjaznym usposobieniem.
- Znaleźliśmy ją na obrzeżach, tuż przed barierą, pomiędzy pieczęciami północnymi. Shimo nie musiał przeprowadzać jej przez barierę. - zadeklarował Galdor. Obydwoje byli w watasze wojownikami i jako, że zobowiązani byli bronić terenu, nieraz znajdywali zabłąkane wilki. Przeanalizowałam ten krótki raport. Wilczyca musiała przybyć od strony Mizūmi no tamashī.
- Dziękuję wam. - odparłam. - Zgłoście się do Rin'a i powiedzcie, że ma wam coś przyrządzić. - dodałam po chwili. Powinni zostać nagrodzeni, a ze względu na fakt, iż niebieskooki zdążył mi się pochwalić swoim talentem kulinarnym postanowiłam to czasami wykorzystywać. Póki nie panuje głód ma szansę się wykazać, pomimo tego, że nie cierpię jak ktoś "bawi się jedzeniem". Basiory przytaknęły zgodnie i pobiegły w stronę jaskiń, szukać naszego szanownego kucharza.
- Jak Ci na imię? - zwróciłam się do wilczycy łagodnym tonem.
- Moon. -odparła krótko trochę zakłopotana.
- Jak tu trafiłaś?
- No cóż... tutaj raczej nie ma nic do opowiadania. Szwendałam się po świecie od dłuższego czasu, jednak nie udało mi się znaleźć watahy, która zgodziła się mnie przyjąć... Towarzyszyła mi tylko nadzieja i odziedziczony naszyjnik.
- Rozumiem... Myślę, że znalazłaś nareszcie cel swojej podróży. Tutaj chętnie Cię przyjmiemy, co ty na to? - zapytałam przysiadając na trawie. Wadera wolała postać.
- Ja.. Oczywiście! Zgadzam się! - wypaliła entuzjastycznie.
- W takim razie najpierw zaprowadzę Cię do medyczki, Fily. Na pewno coś poradzi na te pchły. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do wilczycy. Wolnym krokiem poczęłam prowadzić ją do "kliniki" - Powiedz mi proszę, Moon, zanim dopełnimy całej formalności, zadam podstawowe pytanie. Jakiego stanowiska masz zamiar się podjąć?
- Wojowniczki - odparła bez zastanowienia. Nie zdziwiło mnie to wcale, bo mając zaledwie dwadzieścia minut na przyjrzenie się jej czułam jakbym znała ją od lat. Tak, mam to do siebie, że potrafię rozpoznać charakter wilka kiedy tylko na niego spojrzę, a do niej to stanowisko pasowało idealnie.
- To tutaj. - rzekłam w końcu, kiedy stanęłyśmy przed jedną z większych jaskiń, u której wylotu przesiadywała Fily.
<Moon?>
Od Galdora C.D. Od Catani
Nie odpowiedziałem tylko od razu rzuciłem się na demona. Mój nagły atak był tak niespodziewany, że demon nie zdążył odskoczyć. Zanurzyłem kły w jego ramieniu, przy okazji drapałem zaciekle pazurami. Z drugiej strony Catania próbowała dostać się do gardła potwora. Ten demon był chyba bardziej inteligentny niż się zdawało. Wyczuł, że morderczy cios spadnie ze strony wadery, mimo iż ja zostawiałem bardziej krwawiące rany. Zaatakował ją morderczo-długimi pazurami. Catania musiała odskoczyć, bo inaczej pazury rozerwałyby ją na pół.
Odbiegłem kawałek od potwora i starałem się odwrócić jego uwagę. Demon ruszył szybkim tempem w moją stronę. Odskoczyłem w ostatniej chwili i chwyciłem go za gardło. Bestia padła na ziemię nie żywa, a wokół niej pojawiła się kałuża krwi.
- To jest 1:1 - powiedziałem zwracając się do wilczycy
<Catania? U mnie z weną nie lepiej XD>
Nowy wilk! - Volino
Data dołączenia: 23 grudnia 2013 roku
Imię: Volino
Wiek: 3 lata
Płeć: Basior
Stanowisko: Alchemik, Giermek
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: Powietrze
Moce/Umiejętności:
Powietrze - Pierwszą i najbardziej oczywista dolnościa wiązana z powietrzem jest umiejętność latania. Poza nią Volino jest też w stanie "tworzyć" wiatr od lekkiej bryzy do potężnego tornada. Jedna z najczęściej używanych przez niego mocy to możliwość "kształtowania" powietrza przez co może tworzyć np. powietrzną kulę lub miniaturowy wir.
Umiejętności i moce dodatkowe - Oprócz powyższych mocy, Voli jest w stanie czytać w myślach. Jego umiejętnością, z której słynie jest doskonała zwinność jak i szybkość. Nie potrafi jednak pływać, co prawie go zabiło w młodości.
Cechy Charakteru: Co by nie mówić, Volino jest bardo miłym i wesołym wilkiem. Uwielbia się smiać, zawsze znajduje optymistyczną stronę w każdej sytuacji. Pomaga komu może, wszystkimi możliwymi środkami. Uwielbia opowiadać dowcipy, zwłaszcza z przyjaciółmi. Mimo wszystko Voli jest dosyć tchórzliwy, nie wierzy we wlasne siły.
W przeciwieństwie do niektórych wilków, Voli uwielbia dzień i słońce. Zawsze szuka przygód, nie lubi jednak odbywać ich samotnie. Lubi towarzystwo, ale nie za duże.
Cechy charakterystyczne: Zielone, świecące w ciemności oczy, blizna na szyi.
Partnerka: Jeszcze nie ma
Rodzina: Rodzice nie żyją. Ma tylko starszego brata i młodszą siostrę.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Naszywka Akademii Prawdziwego Krzyża (Uczeń) Naszyjnik Białego Kruka
Głos: Avicii - Hej Brother
Prezenty: -
Chowaniec: -
Właściciel: Howrse - Feli
Gmail - kulturalnylis@gmail.com
Inne informacje: Boi się wody.
niedziela, 22 grudnia 2013
Od Chinatsu C.D. Od Aurn'a Sust'a
Poczułam w sobie nieprzyjemne ukłucie złości, kiedy masywny basior, skoczył w moją stronę warcząc wściekle. Nie lubiłam być agresywna, ale w tej sytuacji jaka mogłabym być?
- Jak śmiałeś wstąpić na teren mojej watahy? I jeszcze odważyłeś się mnie atakować! To niedopuszczalne - rzekłam donośnie.
- Od dłuższego czasu poszukiwałem jedzenia. A ten teren widocznie jest w nie obfity. - powiedział po czym dodał nieco urażony - Niestety nie zdążyłem nawet napełnić żołądka... - mruknął. Przez chwilę osobnik wydał mi się bezczelny. Ja jednak nie jestem stworzona do konfliktów, więc zamiast się z nim sprzeczać zaproponowałam to co było w tej sytuacji najsłuszniejsze.
- Jeżeli chcesz tu bezkarnie polować zawsze możesz dołączyć do naszego stada. Zapewnimy Ci także miejsce w, którym zamieszkasz, a co najważniejsze możesz tu liczyć na bezpieczeństwo.
- To mogłoby się przydać, gdyż zauważyłem, że pomimo obfitej zwierzyny znajdują się tu również nie za przyjemne istoty.
- To prawda. Więc jak? - odparłam używając jak najbardziej kuszącego tonu. Co jak co, ale przydałoby nam się członków. Basior pomyślał chwilę, lecz mimo to zdawał się podjąć decyzję dość szybko. Zapewne spowodowane to było tym, iż brzuch jego począł głośno zaburczeć.
- Chyba mogę się na to zgodzić. - odezwał się w końcu. Wskazałam mu skrzydłem kierunek, gdzie podążyliśmy posuwistym truchtem. Podczas biegu wyjaśniłam Aurn'owi mniej więcej cel naszej watahy, oraz jej nazwę. Nie był zbytnio zadowolony kiedy usłyszał o mieszkających właściwie w sąsiedztwie Demonach. Po parunastu minutach dotarliśmy do jaskiń, ze czego wilk wybrał sobie jedną. Bez słowa podążyliśmy do środka, gdzie wyjaśniłam mu całą resztę. Basior wybrał stanowisko wojownika, a ja szczerze się wam przyznam, iż nie zdziwiło mnie to wcale.
- To chyba na tyle. - rzekłam krótko i ruszyłam w stronę wylotu jamy. Zobaczywszy, że na dworze panuje już praktycznie mrok, uśmiechnęłam się do Aurn'a i dodałam - Dobranoc!
- Chinatsu! Jeszcze jedna rzecz... myślisz, że się tu zaaklimatyzuję? - zapytał.
- Nie, nie myślę tak. Ja to wiem. Jutro mam trochę do załatwienia i myślę, że w tym czasie masz okazję poznać wilki z naszej watahy. Każdy z nas ma tu za sobą jakieś przeżycia i swój własny charakterek. Na pewno z kimś się dopasujesz. Zobaczysz, znajdziesz przyjaciół. - odparłam, na co on spróbował się rozpogodzić.
- Dobranoc. - mruknął. Skinęłam głową i opuściłam jaskinię wychodząc na świeże powietrze i polanę oświetloną jasno przez księżyc.
Od Catani C.D. Od Galdora
Chwilę pochylałam się nad demonem, aż w końcu spojrzałam na basiora.
- Poradził bym sobie sam. - Podszedł.
- Nie wątpię. - Zaśmiałam się. - Po za tym jestem Catania, a ty to?
- Nazywam się Galdor. - Powiedział wilk.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo usłyszałam obok siebie wyjątkowo nieprzyjemny pisk. Zza drzew wybiegł kolejny demon.
- Chcesz mi pomóc, czy będziesz się gapił? - Zapytałam i rzuciłam się na bestię.
<Galdor?świąteczny brak weny>
- Poradził bym sobie sam. - Podszedł.
- Nie wątpię. - Zaśmiałam się. - Po za tym jestem Catania, a ty to?
- Nazywam się Galdor. - Powiedział wilk.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo usłyszałam obok siebie wyjątkowo nieprzyjemny pisk. Zza drzew wybiegł kolejny demon.
- Chcesz mi pomóc, czy będziesz się gapił? - Zapytałam i rzuciłam się na bestię.
<Galdor?świąteczny brak weny>
Opowiadania do dokończenia.
Jak widzicie, pojawiła się nowa zakładka, zaproponowana przez Argonę. "Opowiadania do dokończenia" . To prawda, może być ona bardzo pomocna, jednak piszę ten post z trochę innego powodu.
Mianowicie: Chcąc napisać dalszą część czyjegoś opowiadania (mówimy rzecz jasna o opowiadaniach do dowolnego dokończenia, najczęściej o końcówce <Dokończy ktoś?>), musimy poinformować o tym w komentarzu pod postem, który chcemy dokończyć. Robimy to, aby nikt inny w tym czasie nie napisał dokończenia na marne. Zasada panuje prosta w tej zaklepywance: Kto pierwszy ten lepszy :)
Zaraz zostanie to uwzględnione w regulaminie c:
Mianowicie: Chcąc napisać dalszą część czyjegoś opowiadania (mówimy rzecz jasna o opowiadaniach do dowolnego dokończenia, najczęściej o końcówce <Dokończy ktoś?>), musimy poinformować o tym w komentarzu pod postem, który chcemy dokończyć. Robimy to, aby nikt inny w tym czasie nie napisał dokończenia na marne. Zasada panuje prosta w tej zaklepywance: Kto pierwszy ten lepszy :)
Zaraz zostanie to uwzględnione w regulaminie c:
Arigato, soshite Yoroshiku :)
Chinatsu
Od Fily C.D. Od Shayli
- Fily. Wiesz jak dawno nie miałam się do kogo odezwać?- powiedziałam z chrypką w głosie.- Sorki, że na ciebie wpadłam, od kilku dni nie zmrużyłam oka...
- Czemu?- spytała.
- Bo mam koszmary. Bardzo dziwne...- skłamałam. Nie chciałam jej mówić prawdziwego powodu. A prawdziwy był taki, że w nocy zmieniałam się w Drakinię (Najprościej tłumacząc: Pół-człowiek z magicznymi mocami pół-nimfa... ludzie gadają, że Drakinia ma krew wampirów, co nie jest prawdą. Większość Drakiń ma jad, jednak ja go utraciłam w dzieciństwie.) i trafiłam do miejsca, gdzie jest dużo demonów (Drakinie nie są tolerowane wśród nich) średniej klasy. Każdej nocy musiałam się chować w suchych pniach. Kilka razy mnie znalazły, więc wolałam nie zasypiać. Ukradły mi wtedy księgę i prawie mnie zabiły. Całe szczęście, że ją odzyskałam.
- Może Alfa coś na to poradzi?
- To tu jest wataha?! Uratowana!!- Nagle ożyłam.- A jest tu może coś do jedzenia? Do picia? Mogę dołączyć?- zaczęłam zadawać chyba z tysiąc pytań na minutę.
- Hah... chodźmy do Chinatsu!- pobiegłyśmy do jaskini Alfy. Załatwiliśmy formalności. Pierwszy raz w życiu byłam w watasze! A to już inna historia, wychowałam się u ludzi, jednak jak byłam większa stałam się Drakinią, potem pół Drakinią pół wilkiem...
- Chinatsu... Fily mówi, że ma dziwne sny...- powiedziała Shayla.
- Nie... kłamałam... To przez demony...- wyjaśniłam całą sytuację.-... i prawie mnie zabiły... większość moich zaklęć na nie nie działa! Chętnie zemściłabym się na nich.
- Chciałabyś zostać Egzorcystką? - spytała.
- Chętnie! Kiedy będzie lekcja?
- Jutro.- Razem z Shaylą pożegnałyśmy się z Chinatsu.
- Fily... koło mnie jest wolna jaskinia. Chcesz w niej zamieszkać?
- Wolałabym na jakimś odludziu bez demonów...
- Jedno wyklucza drugie.- uśmiechnęła się.
- No to dobra!
- Fily!- Nagle podbiegła do nas Chinatsu.- Zapomniałam ci o czymś powiedzieć...
<Shayla? >
Od Galdora - Jak tu dotarłem? cz. 2
Zostawiłem góry za sobą. Teraz rozciągał się przede mną zalesiona przestrzeń. Wyczuwałem różne zapachy, których dotąd nie znałem. Po drodze zapolowałem, na królika. Nie był za duży, ale odegnałem pierwszy głód. Szedłem dalej.
Okolica się zmieniła. Drzewa stały się szare i potężne. Wyglądały tak, jakby chciały odstraszyć. Wokół wyczuwało się grozę. W sumie niespecjalnie się tym przejąłem. Od dziecka byłem sam. Nauczyłem się bronić. Wataha, która żyła w pobliżu gór nie zbliżała się do terenów na których polowałem. Widziano mnie gdy powaliłem wielkiego niedźwiedzia i stworzono plotki, że niby w górach żyje straszna bestia - czyli ja. Uważałem takie przesądy za śmieszne. Chociaż faktycznie mogłem okazać się niebezpieczny. Moją najpotężniejszą mocą była furia. Wpadłem w nią raz, gdy pewna poczwara (nie wiem co to było) zapolowała na mnie. Mój umysł wtedy przyćmił gniew. Uspokoiłem się dopiero po tygodniu. Ale w tym czasie zdążyłem narobić nie mało szkód. Wtedy byłem jeszcze mały. Nie chciałem nawet myśleć co by się stało, gdybym teraz - jako dorosły wilk w nią wpadł. Najpewniej nie odzyskałbym już nad sobą panowania.
Z myśli wyrwał mnie gniewny pomruk. Odskoczyłem w ostatniej chwili, kiedy ostre pazury przecięły powietrze. Potwór (najprawdopodobniej gargulec) zdołał zaskoczyć mnie od tyłu i teraz szykował się do ataku:
Ponownie odskoczyłem i zaatakowałem. Gargulec zawył. Na jego ramieniu zostały krwawiące ślady moich kłów. Szykowałem się do ostatecznego ciosu, kiedy nagle poczwara padła na ziemię nie żywa z uczepioną na karku wilczycą.
Wadera warknęła i puściła szyję demona.
<Jakaś wadera dokończy?>
Od Shagan'a (cz.1)
Zwinąłem się w kłębek tuż obok boku Thorn'a.
Starałem sobie przypomnieć co się działo wcześniej.
Zasnąłem.
Śniło mi się, że znów jestem w mojej watasze.
Widziałem radosną matkę.
Znów byłem szczeniakiem.
Biegłem do niej.
Już miałem przed nią stanąć.
Gdy podbiegła do niej moja siostra.
-Shagan! Co ty tu robisz!-Warknęła ostro.
-J...ja...ja...tylko.-Jąkałem się.
-Co "tylko"?-Warknęła.
-Już nic!-Krzyknąłem.
W tym momencie matka i siostra zaczęły zmieniać się w demony.
Krzyknąłem.
Obudziłem się z krzykiem.
-Znów ten sen?-Zapytał półprzytomny Thorn.
Pokiwałem głową.
-Naucz się, sny to nie prawda i pozwól innym spać.
Przewróciłem oczami.
-Idziemy.-Warknąłem.
-Nieee o północy..-Powiedział
C.D.N.
Od Moon - Nowy dom
Od roku szwendam się po świecie. Nigdzie mnie nie chcą. Albo uznają za wroga, albo się boją. Męczą mnie pchły. Pozbywałam się ich wiele razy, ale one ciągle wracają. Paw z naszyjnika ma być moim przewodnikiem. Ale co to znaczy?! Nagle błękitne jak dotąd niebo poszarzało. Usłyszałam grzmot.
-"Muszę się schronić"- powiedziałam w myślach. znalazłam przytulną jaskinię. Kiedy na dworze padał deszcz ja trzymając w łapach naszyjnik zastanawiałam się nad tym, dlaczego ten paw jest moim przewodnikiem.
-Bu biraz aptalca!- krzyknęłam na całą jaskinię w języku mojej krainy. Nagle z naszyjnika zeskoczył paw, i przemienił się w żywego ptaka.
Krzyknęłam ze strachu.
-Uspokój się pani!- krzyczał na mnie ptak. -Jestem tu by Ci służyć!
-Ty żyjesz i mówisz!- nadal nie mogłam wyjść z podziwu.
-Czekam na rozkazy.- ukłonił się ptak.
-Znajdź mi watahę, która mnie zechce!- krzyknęłam bez zastanowienia. Ptak zatrzepotał skrzydłami i przestało padać. Wyszliśmy na dwór, on urósł, złapał mnie w szpony i poleciał. Wylądowalismy daleko. On się zmniejszył do naturalnych rozmiarów.
-Słyszałeś to?- dobiegł do mych uszu głos basiora.
-Co?- spytał drugi wilk, też basior.
-Ten szelest.
-To akurat słyszałem.
-Musimy to sprawdzić.
Usłyszałam ich kroki. Szli w moim kierunku.
-Pawiu chowaj się!- wyszeptałam rozkaz, a ptak znowu zawisł mi na szyi Po chwili zobaczyłam z bliska te dwa basiory. Zaprowadziły mnie do przywódczyni.
<Chinatsu?>
sobota, 21 grudnia 2013
KOMUNIKAT!
Dobra! Kawa na ławę!Chinatsu zaproponowała napisanie tego posta, no i cóż... obydwie wymagamy przeczytania go w całości niezależnie od jego długości ;p
1. Zawarliśmy kilkanaście sojuszy i umieściliśmy w zakładce "Sojusze i Wojny" (oczekujemy od tych watah tego samego), z czego pragniemy zwrócić szczególną uwagę na jeden z nich. Mianowicie: Wataha Wiecznego Ognia. Właścicielka jest nam znajoma i chcielibyśmy tę watahę polecić. Od dłuższego czasu nie posiadają członków, więc jeśli macie trochę czasu możecie tam zajrzeć i -kto wie?- może tam nawet dołączyć? Ja i Chi na razie się z tym wstrzymałyśmy w związku z pracą nad obecną watahą, ale jak tylko znajdziemy chwilę chętnie tam przynależymy.
2. Przypominamy o fakcie, iż wataha jest w pewien sposób tematyczna. Dlatego należy nieraz uwzględniać to w opowiadaniach, różnymi sposobami (ja nie mówię, że w każdym opowiadaniu). Przy tym może okazać się przydatna zakładka "Poradnik Egzorcysty" (gdzie opisane są rangi, lekcje i demony) i "Tereny" (czyli miejsca nie tylko w Assiah, gdzie można się wybrać.) Giermki powinny co jakiś czas zawrzeć w opowiadaniu coś na temat nauki, lekcji, szkolenia etc. zaś nauczyciele co jakiś czas opisać lekcje.
Już na początku działania, Argona dostaje ode mnie pochwałę za bardzo ciekawe opowiadanie, które zawierało temat :D (już wstawiona na profil wilka!)
3. Ze względu na otwarcie watahy, pierwszy dzień - i większość następnego- były, że tak to ujmę "do waszej dyspozycji". Tzn: Mogliście dowolnie wybrać nieśmiertelność i wziąć chowańca. Obydwa już od dołączenia. A teraz -dokładnie od tego momentu- już na to nie zezwalamy. Aby zyskać nieśmiertelność należy przysłużyć się w watasze no i rzecz jasna być w niej jak najdłużej. Co do chowańca trzeba spełnić warunki opisane na wstępie w zakładce "Nasze Chowańce".
4. Przypominamy także, że opowiadania "Od Argony - Polowanie" i " Od Shayli - Jak dotarłam?" są do dowolnego zakończenia. Czekamy na wilki, które napiszą CD :)
Arigato, soshite Yoroshiku ;D
Rin
Od Galdora - Jak tu dotarłem? cz. 1
Moje życie było puste. Każdy dzień toczył się powoli. Byłem sam. Zawsze sam jak palec. Mogłem liczyć tylko na siebie....Jaka była moja przeszłość?
Ja i moja siostra, a także brat wychowywaliśmy się w górskiej jaskini. Rodzice byli samotnikami. Ponoć kiedyś należeli do watahy, jednak odeszli...Czemu? Tego nigdy nie powiedzieli. Pewnego dnia ojciec wyszedł zapolować. nie było go przez cały dzień. Matka zaczęła się niepokoić i wybiegła z jaskini go poszukać. Przed odejściem kazała mojemu bratu, który był najstarszy opiekować się nami. Nie wróciła. Czekaliśmy na nich już dwa dni. Byliśmy strasznie głodni. Pewnego dnia doszło między nami do sprzeczki, ja obrażony skryłem się w szczelinie w ścianie i tam zasnąłem.
Następnego dnia obudziłem się sam. Nie było mojej siostry, ani nie było brata. Na ziemi widniały plamy krwi...Teraz było to tylko zamazanym wspomnieniem.
Później zawsze byłem sam. Widziałem kilka razy inne wilki, ale trzymałem się z daleka. Żyłem w górach polując na kozice i śpiąc w ciasnych, chłodnych jaskiniach. Do czasu....
Teraz nie wyczuwałem ani jednej kozicy. Nie było w pobliżu niczego, co dałoby się zjeść.
"Chyba pora stąd odejść" - pomyślałem
Skierowałem się w pierwszą lepszą stronę.
C.D.N.
Nowy wilk! - Fily
Data dołączenia: 21 XII 2013
Imię: Fily
Wiek: 2. 5 roku (nieśmiertelna)
Płeć: Samica
Stanowisko: Giermek, Medyczka
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: Magia, Drakiństwo
Moce/Umiejętności:
Magia - Opanowała do perfekcji wszystkie zaklęcia z swojej księgi (oprócz zaklęć zakazanych, tzn. teleport, ożywianie wilków, zabijanie umysłem itp.). Wszystkie zaklęcia wymagają Energii, która jest niestety ograniczona.
Drakiństwo - Jest Drakinią, która umie czytać w myślach. Jednak nikt nie może czytać w jej i wysyłać telepatycznych wiadomości. W nocy zmienia się w Drakinię. Zwykle Drakinia ma skrzydła, jednak Fily ma zamiast tego inną umiejętność: Umie daleko skakać. Zna wszystkie języki świata, widzi w największych ciemnościach (Gdy jest właśnie tak ciemno, oczy jej się świecą na złoto). Zbyt długie przebywanie na Słońcu pozbawia ją Energii. Może wpaść w furię: Zmienia się w Drakinię nawet w dzień, ale ma czerwone oczy i na włosach czerwone pasemka.
Cechy Charakteru: Nie da się opisać. Z wierzchu małomówna buntowniczka, pod powierzchnią miła, a w środku jak szczeniak. Nie jest typową ''lajtową'' waderą: Umie postawić na swoim. Często używa sarkazmów, co (mimo wszystko) dodaje jej niepowtarzalnego uroku. Jest małomówna przy obcych, jednak jak się rozgada, nic jej nie zatrzyma. Nie lubi zawierać nowych znajomości, albo też raczej nowe znajomości nie lubią jej. Bywa arogancka. Jest trochę powierzchowna, czasami zachowuje się jak materialistka. Często jednak gada do siebie, nawet przez sen. Mimo szorstkiej powierzchni, Fily jest bardzo mądra (Inteligencją czasem przerasta ludzi i wilków), jest sprytna, zabawna, roztropna i odważna, chętnie pomoże w potrzebie. Lubi być ważna. Nie toleruje ignorancji. W głębi duszy jest bardzo miła, w życiu nie zrobiła by krzywdy dobremu wilkowi. Zdecydowanie woli noc od dnia. Często zachowuje się jak nastolatka.
Cechy charakterystyczne: Na plecach biały ślad w kształcie literki: F
Partner/Partnerka: W życiu!
Rodzina: Nie pamięta
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Księga czarów, Naszywka Akademii Prawdziwego Krzyża (Uczennica)
Prezenty: Brak
Właściciel: Filamissa
Inne zdjęcia wilka:
Nowy wilk! - Moon
Data dołączenia: 21 grudnia 2013 roku
Imię: Moon
Wiek: 5 lat
Płeć: Wadera
Stanowisko: Wojowniczka
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: Magia
Moce/Umiejętności: Furia, Latanie bez skrzydeł, Widzenie wiatru, Telepatia, Telekiza, Czytanie w myślach
Cechy Charakteru: Miła, wesoła, odważna, mściwa, uparta, sprytna, kochana, romantyczna, towarzyska, pozytywnie nastawiona do świata
Cechy charakterystyczne: Niebieski nos, żółta pręga na grzbiecie, niebieskie uszy i inne.
Partner: szuka basiora, który pokocha ją naprawdę.
Rodzina: zginęła w pożarze
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Naszyjnik z pawiem przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Głos: Użyjcie wyobraźni
Prezenty: brak
Chowaniec: brak
Właściciel: Melanka9000
Inne zdjęcia wilka: brak
Nowy wilk! - Catania
Data dołączenia: 21. 12. 2013r.
Imię: Catania
Wiek: 1000 lat <nieśmiertelna>
Płeć: Wadera
Stanowisko: Giermek
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: Marzenie - Sen
Moce/Umiejętności:
Marzenie – Może ona spełniać marzenia, jak i zmieniać je w koszmary. Wiąże się też to z tym, że czasem jest biała, jako swoje dobre oblicze, ale najczęściej czarna. Może dzięki temu sięgnąć w głąb czyjegoś umysłu i poznać jego największe sekrety, koszmary czy też pragnienia.
Sen – Jak z marzeniami może je zmieniać wraz ze swoim upodobaniem. Potrafi tworzyć też żywe istoty ze snów, potrafi z nich wróżyć i przekazywać informacje. Sama może też przybierać postać danych istot. Może chodzić po chmurach ale tylko gdy jest swoim dobrym ja.
Cechy Charakteru: Przez swój wygląd jest trochę odpychająca. Nie idzie prostą drogą tylko zawsze krętymi ścieżkami. Nienawidzi być poniżana bo wtedy jej złe ja jest nie do powstrzymania. W jej oczach widać pogardę i arogancję. Nie za często z kimś rozmawia. Zawsze zauważy czy ktoś kłamie czy nie i czy warto się z tą osobą zadawać.
Cechy charakterystyczne: Długi ogon, który zmienia się w mgłę,
Partner/Partnerka: Ma nadzieje kogoś poznać, a za razem się boi.
Rodzina: -
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Pamiątka po matce,
Prezent od ojca, Naszywka Akademii Prawdziwego Krzyża (Uczennica)
Głos: Demi Lovato - Neon Lights
Prezenty: -
Chowaniec: Brak
Właściciel: Borda
Inne informacje:
*Catania przez tysiąc lat umarła już wiele razy ale za każdym odradzała się na nowo.
*Motto: "...pamiętaj,że młodość jest rzeźbiarką co wykuwa żywot cały. Choć przemija małą szparką to jej cios jest wiecznie trwały."
Inne zdjęcia wilka:
Dobre ja
piątek, 20 grudnia 2013
Od Argony - Polowanie
Ostatni promień słońca zgasł. Gwałtownie poderwałam się z ziemi i zaczęłam biec do przodu. Przez las. Niemal czułam oddechy demonów poruszających się w zaroślach. Ich ciche warczenie docierało do mnie ze wszystkich stron. Wiedziałam, że Polowanie się nie skończyło. I nie skończy się póki mnie nie dorwą - lub nie zginę.
Pierwszy stwór wyskoczył z zarośli przede mną. Nie przyglądałam mu się zbyt uważnie. O tej porze zazwyczaj pojawiały się tylko słabe demony. Znaki na moim ciele zalśniły i Ketsurui wyskoczył do przodu rozcinając wroga. Potem przystanął i zaczekał, aż go wyprzedzę. W pewnej odległości kontynuował bieg. To była nasza strategia. Ja biegłam z przodu i torowałam drogę, on bronił tyłów. To wystarczało przynajmniej na razie...
Na ścieżkę wyskoczył niespodziewanie Ghul. W mojej dłoni pojawił się miecz:
Wyciągnęłam go przed siebie i jednym precyzyjnym cięciem zniszczyłam demona. W szparze pomiędzy liśćmi ujrzałam księżyc w pełni. Wiedziałam, że do północy pozostało niewiele czasu. Wtedy demony są najaktywniejsze i najsilniejsze.
Teraz już raz za razem byłam atakowana przez coraz to nowe potwory; Ghule, Lapery, czy Gobliny nie były tu największym kłopotem. Zbliżająca się północ zwiększyła również moją moc.
Problemem okazała się spora gromadka Salamander. Spróbowałam je wyminąć, ale zagrodziły mi drogę. Wezwałam wokół siebie mrok i przemieszczając się w nim jak błyskawica zabiłam najbliższego osobnika. Ketsurui mnie dogonił i również zaatakował. Zdałam się całkowicie na nasze zdolności. Wyłączyłam umysł i zamknęłam oczy. Pozwoliłam, by przez moje ciosy płynęła energia z Gehenny. Poczułam, że staję się jednym z moim chowańcem i mieczem. Wokół mnie zalśniły błękitne płomienie ojca demonów. Ojca moich towarzyszy. Mojego ojca!
Podniosłam powieki. Ketsurui gdzieś zniknął. Stałam sama na osmalonej polanie. Salamandr również nigdzie nie było widać. Ale Polowanie trwało.
Ruszyłam dalej biegiem. Przez dłuższy czas bez problemów. W lesie panowała podejrzany spokój. Instynktownie czułam, że coś potężnego zbliża się w moim kierunku. Coś, z czy jeszcze nigdy przedtem nie miałam do czynienia. Wszystkie moje zmysły kazały mi uciekać, ale nie potrafiłam tego uczynić.
Zobaczyłam Go. Majestatycznie sunął pomiędzy drzewami, jaśniejąc błękitnym płomieniem. Przybliżał się ku mnie. Był coraz bliżej. Powrócił mi rozum. Pozostawiłam moje drugie "ja", by biegło dalej na Niego. Sama zboczyłam, wskoczyłam w mrok, stałam się niewidzialna. Biegłam na wschód. Poczułam, że uderzam w jakąś barierę. Przebijam się przez nią. Jestem w innym lesie. Już go nie widzę. Rozpłynął się razem z moim drugim "ja".
Biegnę dalej. W łapie dzierżę miecz. Wpadam na coś, zapewne jakiegoś demona. Atakuję mieczem. Zamiast się rozpaść ze stworzenia bucha krew. Krzyczy:
- Ałłłłłłłłłł!
I odskakuje szczerząc zęby. Na chwilę przystaję w pozycji bojowej. Taksuje go wzrokiem. Nigdy wcześniej takiego demona nie widziałam. A przynajmniej tego nie pamiętam. Wygląda na inteligentną istotę znającą mowę wspólną. Nie wygląda specjalnie groźnie. Nie ma olbrzymich szponów, rogów, skrzydeł i tym podobnych. Wygląda bardziej jak zwierzę.
"Co za paskudztwo!" przeleciało mi przez myśl, a potem "Co to może być??"
- Co ty wyprawiasz?? - krzyczy stworzenie
Jego szczęki odsłaniają jeden rząd ostrych zębów. Przez chwilę się waham. Nie ufam inteligentnym demonom. W końcu odpowiadam.
- Bronie się! Myślisz, że się tak po prostu Wam poddam??
(Dokończy ktoś?)
Pierwszy stwór wyskoczył z zarośli przede mną. Nie przyglądałam mu się zbyt uważnie. O tej porze zazwyczaj pojawiały się tylko słabe demony. Znaki na moim ciele zalśniły i Ketsurui wyskoczył do przodu rozcinając wroga. Potem przystanął i zaczekał, aż go wyprzedzę. W pewnej odległości kontynuował bieg. To była nasza strategia. Ja biegłam z przodu i torowałam drogę, on bronił tyłów. To wystarczało przynajmniej na razie...
Na ścieżkę wyskoczył niespodziewanie Ghul. W mojej dłoni pojawił się miecz:
Wyciągnęłam go przed siebie i jednym precyzyjnym cięciem zniszczyłam demona. W szparze pomiędzy liśćmi ujrzałam księżyc w pełni. Wiedziałam, że do północy pozostało niewiele czasu. Wtedy demony są najaktywniejsze i najsilniejsze.
Teraz już raz za razem byłam atakowana przez coraz to nowe potwory; Ghule, Lapery, czy Gobliny nie były tu największym kłopotem. Zbliżająca się północ zwiększyła również moją moc.
Problemem okazała się spora gromadka Salamander. Spróbowałam je wyminąć, ale zagrodziły mi drogę. Wezwałam wokół siebie mrok i przemieszczając się w nim jak błyskawica zabiłam najbliższego osobnika. Ketsurui mnie dogonił i również zaatakował. Zdałam się całkowicie na nasze zdolności. Wyłączyłam umysł i zamknęłam oczy. Pozwoliłam, by przez moje ciosy płynęła energia z Gehenny. Poczułam, że staję się jednym z moim chowańcem i mieczem. Wokół mnie zalśniły błękitne płomienie ojca demonów. Ojca moich towarzyszy. Mojego ojca!
Podniosłam powieki. Ketsurui gdzieś zniknął. Stałam sama na osmalonej polanie. Salamandr również nigdzie nie było widać. Ale Polowanie trwało.
Ruszyłam dalej biegiem. Przez dłuższy czas bez problemów. W lesie panowała podejrzany spokój. Instynktownie czułam, że coś potężnego zbliża się w moim kierunku. Coś, z czy jeszcze nigdy przedtem nie miałam do czynienia. Wszystkie moje zmysły kazały mi uciekać, ale nie potrafiłam tego uczynić.
Zobaczyłam Go. Majestatycznie sunął pomiędzy drzewami, jaśniejąc błękitnym płomieniem. Przybliżał się ku mnie. Był coraz bliżej. Powrócił mi rozum. Pozostawiłam moje drugie "ja", by biegło dalej na Niego. Sama zboczyłam, wskoczyłam w mrok, stałam się niewidzialna. Biegłam na wschód. Poczułam, że uderzam w jakąś barierę. Przebijam się przez nią. Jestem w innym lesie. Już go nie widzę. Rozpłynął się razem z moim drugim "ja".
Biegnę dalej. W łapie dzierżę miecz. Wpadam na coś, zapewne jakiegoś demona. Atakuję mieczem. Zamiast się rozpaść ze stworzenia bucha krew. Krzyczy:
- Ałłłłłłłłłł!
I odskakuje szczerząc zęby. Na chwilę przystaję w pozycji bojowej. Taksuje go wzrokiem. Nigdy wcześniej takiego demona nie widziałam. A przynajmniej tego nie pamiętam. Wygląda na inteligentną istotę znającą mowę wspólną. Nie wygląda specjalnie groźnie. Nie ma olbrzymich szponów, rogów, skrzydeł i tym podobnych. Wygląda bardziej jak zwierzę.
"Co za paskudztwo!" przeleciało mi przez myśl, a potem "Co to może być??"
- Co ty wyprawiasz?? - krzyczy stworzenie
Jego szczęki odsłaniają jeden rząd ostrych zębów. Przez chwilę się waham. Nie ufam inteligentnym demonom. W końcu odpowiadam.
- Bronie się! Myślisz, że się tak po prostu Wam poddam??
(Dokończy ktoś?)
Nowy wilk! - Rin
Imię: Rin
Wiek: 3 lata
Płeć: basior
Stanowisko: Wojownik, Giermek
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: Ogień i Umysł
Moce/Umiejętności:
Ogień - A konkretniej niebieskie płomienie. Włada nimi w pełni i potrafi je kontrolować (czyt. uważa tak, co jest rzecz jasna mylne). Ma możliwość skierowania ich na wroga czy inne wybrane miejsce nie niszcząc przedmiotów dookoła. Może tworzyć z płomieni dowolne figury oraz wzmacniać nimi swoje ciało. Dobrze opanowane pozwalają mu latać, znikać, przyśpieszać jego ruchy etc. Prócz ognia posiada inne demoniczne moce. Niebieskie płomienie odziedziczył po ojcu.
Posiada katanę (Kurikara), -w związku czym włada bronią-, pieczętującą jego moce, aby nie wymknęły się z pod kontroli, co mogłoby się zakończyć kompletną destrukcją.
Umysł - Telekineza i telepatia. Potrafi także (względnie, albowiem tego jeszcze nie opanował w pełni) porozumiewać się ze zmarłymi. Biegle rozmawia z demonami, używając umiejętności umysłowych oraz z racji tego, iż sam jest częściowo demonem.
Cechy Charakteru: Rin posiada troskliwą i wspierającą osobowość. Może być bardzo agresywny i ma tendencje do wpadania w bójki (możliwie spowodowane przez jego demoniczną stronę), ale tak naprawdę ma dobre serce. Wspiera swoich przyjaciół i próbuje pomagać im. Rin wydaje się mówić niektóre rzeczy bez przemyślenia, i zazwyczaj są błędne.Chwilami pokazuje swoją niedojrzałość, lecz jest bardzo otwarty w stosunku do swoich przyjaciół.
Cechy charakterystyczne: Demoniczny ogon, długie kły, mocno niebieskie oczy z czerwoną źrenicą, krawat
Partner/Partnerka: brak
Rodzina: "Kochany" Ojczulek jest Władcą Gehenny, zaś jego matka zmarła tuż po jego urodzeniu.
Posiada młodszego brata bliźniaka, który obecnie przybywa w miejscu o którym Rin nawet nie ma pojęcia. Nie wie nawet czy żyje. "Tatuś" przebywając pod postacią wilka wyglądał tak.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Katana Kurikara, Naszywka Akademii Prawdziwego Krzyża (Uczeń)
Prezenty: brak
Chowaniec: Rin jeszcze tego nie wie, ale wkrótce go pozna.
Właściciel: magdateo11 (hwr.) 48379661 (GG) LawlietGirl@wp.pl (e-mail)
Inne informacje:
*Imię "Rin" oznacza fosfor (jest pierwiastkiem chemicznym, który świeci w ciemności) i pochodzi z greckiego słowa oznaczającego "nosiciela światła". W łacinie oznacza ono Lucyfera, upadłego anioła strąconego z niebios.
*Niektóre demony nazywają go "Księciem" lub "Paniczem" z powodu pochodzenia Rina.
*Ulubionymi rozrywkami Rina są: gotowanie, spanie, jedzenie, myślenie o niebieskich migdałach.
*Lubi seksowne wilczyce xD
*Jest niezwykle zręczny.
*Jego styl gotowania obejmuje szeroką listę potraw, co denerwuje inne wilki. Wolą jeść i żyć niż "bawić się jedzeniem".
*Śpi 11 godzin.
*Prowadzi ranking " Które wilki według mnie są najfajniejsze."
*Jeśli Rin jest taki sam jak jego "rodzeństwo" (Demoniczni Królowie), to może żyć nawet kilkaset lat.
Nowy wilk! - Charlotte
Data dołączenia: 20.12.13
Imię: Charlotte (w skrócie Charlie)
Wiek: 4 lata
Płeć: wadera
Stanowisko: Uzdrowicielka
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: miłość, światło
Moce: Wszystko związane z żywiołami
Cechy Charakteru: miła, żartobliwa, przyjazna, odważna, szalona, ma poczucie humoru, wesoła, spokojna, opanowana, rozgadana
Cechy charakterystyczne: niebieskie oczy, serce na jednej łapie
Partner: szuka
Rodzina: zginęła, gdy była mała
Talizmany: Brak
Głos: ----
Prezenty: Brak
Chowaniec: Brak
Właściciel: justi1000
Inne informacje: ---
Inne zdjęcia wilka:
Od Ariany Sophie van Rose Victory
Urodziłam się w watasze demonów. Byłam jedynym białym wilkiem. Wszyscy byli czarni, tylko ja biała. Od początku byłam inna niż cały świat. Była burzliwa noc, gdy przyszłam na świat. Moja mama i tata byli Alfami tej watahy, a ja miałam ich kiedyś zastąpić. Jednak moja mama za wcześnie zaszła w ciążę i zmarła przy porodzie. Mój tata był wstrząśnięty, zresztą podobnie jak cała wataha, i chciał mnie zabić, nie mam pojęcia czemu. Nie wiem, co mnie napadło, ale zaczęłam mordować prawie całą watahę, z wyjątkiem mojej rodziny. Wtedy moja siostra chciała podlizać się mojemu tacie próbując mnie dorwać i uśmiercić lub przepędzić z terenów watahy. Zaatakowała mnie, a ja wpadłam w furię. Nie pamiętam, co się stało, ale wiem, że potem zobaczyłam tylko krew i ją... martwą. Byłam przerażona, że zabiłam własną siostrę. Uciekłam stamtąd, gdyż bardzo pragnęłam zwyczajnie odejść z tego świata. Dotarłam wtedy do dziwnego miejsca, gdzie było ciemno i mrocznie, Był to taki las. Chciałam zostać tam na zawsze i odciąć się od całego świata po tym, co zrobiłam. Ale los sprawił, że spotkałam basiora, czarnego basiora o czerwonych oczach. Miał na imię Seth. Śledził mnie, a ja miałam go dość z każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie. Ale po jakimś czasie, kiedy nawiązywałam z nim kontakt, było mi coraz lepiej w jego towarzystwie. Mijały miesiące, a ja zakochałam się w nim. On we mnie i tak się złożyło, że zostaliśmy parą.
Los chciał niestety zepsuć wszystko. Świat obrócił się przeciwko mnie i pewnego dnia napadła na nas wroga wataha wilków...
Pamiętam, że leżeliśmy sobie na plaży, był zachód słońca i ten sam dzień, w którym zostaliśmy parą. Było tak wspaniale, a tu nagle usłyszeliśmy wycie wilków. Nie wiedzieliśmy, co się stało. Odwróciłam się i zobaczyłam wtedy stado, biegnące w naszym kierunku! Rzuciłam się na ich przywódcę, a mój Seth na innego wilka. Walka trwała długo. Po kolei różne wrogie wilki padały martwe na ziemi. W końcu skoczyłam na jednego z nich, Alphę i udało mi się go zamordować. Wataha była wściekła i kiedy nie patrzyłam próbowali użyć mocy zabijającej na mnie. Odwróciłam się w ostatniej chwili i zobaczyłam, że trafia to nie we mnie, tylko w Seth'a, który stanął przede mną, Zginął broniąc mnie. Wtedy tak się wkurzyłam i w rozpaczy zmasakrowałam wszystkich pozostałych.. Seth już nigdy do mnie nie wrócił, a ja zyskałam okropny charakter...
Następnego dnia obudziłam się wcześnie. Od chwili, w której umarł mój ukochany, ciągle padał deszcz. We mnie też padał deszcz. Byłam tak smutna, że nic już mnie nie cieszyło. Wiedziałam, że już nigdy nie będę taka, jak kiedyś.
Poszłam na spacer, bardzo smutny spacer. Wciąż padało. Ale mi udało znaleźć się miejsce, w którym świeciło słońce. Była to pustynia, gdzie było okropnie gorąco. Mnie jednak teraz pogoda nie obchodziła, miałam wszystko gdzieś, gdyż byłam w żałobie za Seth'em.
Chciało mi się pić, więc gdy przeszłam kawałek pustyni zmieniłam kierunek idąc do lasu. Było słonecznie, ale już po chwili zrobiło się pochmurnie. Podeszłam do jakiegoś jeziorka i zobaczyłam swoje odbicie. Biała wilczyca ze skrzydłami, niebieskie oczy, czarne elementy, przenikliwe spojrzenie... oraz także smutek wyraźny z daleka. Po chwili obok mojego odbicia ukazał się także widok skrzydlatej wadery o szarej sierści, białych elementach i niebieskich plamkach. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Jestem Chinatsu, a ty?
- Ariana Sophie van Rose Victory- mruknęłam.
- Jej, długie imię. Coś cię gryzie?- Chinatsu widocznie zauważyła, że zrobiła się ze mnie smutna wilczyca.- A wiesz, ja też znam inną Arianę.
- Nie jednemu psu Burek- burknęłam.
Wadera westchnęła. Po czym jednak zaproponowała już bardziej ożywiona:
- Chciałabyś dołączyć do mojej Watahy Egzorcyzmów?
- W sumie mogę...- odpowiedziałam.
- Co byś chciała robić?- zapytała.
- Biegać sobie z moim partnerem- mruknęłam szczerze.
- Mam na myśli stanowisko. Czym chcesz się zajmować, jakie mieć?- wilczyca nie wyglądała na zachwyconą moim zachowaniem.
- Mogę być nauczycielką?- zastanowiłam się.
- A czego chcesz uczyć?- spytała Chinatsu.
- Demonologii.- odpowiedziałam.
- Dobrze. To witaj w watasze!- ucieszyła się wadera.
Uśmiechnęłam się lekko, trochę to wymusiłam, gdyż wciąż byłam taka, jaka będę już na zawsze nawet wobec tych, którzy mi pomogli, w tym właśnie Chinatsu. Ona była dla mnie miła, tylko ja taka średnio. Ale taki mam charakter od tego okropnego dnia...
Chowaniec Shagan'a - Thorn
Imię: Thorn
Płeć: samiec
Żywioły: noc
Moce: widzi w ciemnościach, wywoływanie nocy
Charakter: spokojny i opanowany. Zdarza mu się wybuchnąć, a wtedy jest prawie nie do opanowania. Ufa tylko Shagan'owi.
Rasa: Smok
Właściciel: Shagan
Od Aurn'a Sust'a - Jak dołączyłem?
Moja rodzina bardzo,bardzo dawno temu zginęła.Od tego czasu włóczyłem się jak typowy basior samotnik. Nigdy już nie zobaczyłem innego wilka.Tym bardziej takiego jak ja.Jestem inny od reszty mojego gatunku. Mam dziwne "smocze" łapy,ale cóż taki się urodziłem. Znalazłem się na jakiś terenach.Jak zwykle nie wyczuwałem żadnego zapachu wilka lub wilczycy.W śniegu ujrzałem ślady kopyt.W tym samym momencie zaburczało mi w brzuchu.
-Idziemy na polowanie...-pomyślałem.
Szedłem za zapachem,który unosił się w powietrzu.Zacząłem biec truchtem.Zapadałem się w śniegu.
****Kilka chwil potem****
W odległości kilkunastu metrów zobaczyłem wielkie stado jeleni. Jedna mniejsza sztuka odłączyła się od grupy. Zmierzyłem ją wzrokiem. Miała około metra w kłębie. Wystarczyło dobrze wbić kły,aby zdechła po kilkunastu sekundach. Zbliżyłem się. Była odwrócona do mnie zadem,więc nie widziała mnie po części. Skradałem się do niej. Uniosła łeb do góry i popatrzyła za siebie i w boki. Następnie zaczęła grzebać pyskiem w śniegu w poszukiwaniu jakiegokolwiek pokarmu. Już czułem ten smak w pysku.To przepyszne mięsko z sarny. Oblizałem się po pysku. Już chciałem skoczyć,ale w tym samym momencie,znikąd,pojawiła się wadera. Skoczyliśmy na siebie. Warczała. Tak samo jak ja.
-Czego chcesz?!
-Upolować tą sarnę!-wskazałem na oddalającą się zwierzynę.
Byłem wściekły.Nie dość,że mnie zaatakowała,to zniszczyła mi posiłek!Po chwili uspokoiłem się.
-Jestem Aurn Sust ty?
-Jestem Chinatsu....-odparła równie zła.
<Chinatsu, dokończysz?>
-Idziemy na polowanie...-pomyślałem.
Szedłem za zapachem,który unosił się w powietrzu.Zacząłem biec truchtem.Zapadałem się w śniegu.
****Kilka chwil potem****
W odległości kilkunastu metrów zobaczyłem wielkie stado jeleni. Jedna mniejsza sztuka odłączyła się od grupy. Zmierzyłem ją wzrokiem. Miała około metra w kłębie. Wystarczyło dobrze wbić kły,aby zdechła po kilkunastu sekundach. Zbliżyłem się. Była odwrócona do mnie zadem,więc nie widziała mnie po części. Skradałem się do niej. Uniosła łeb do góry i popatrzyła za siebie i w boki. Następnie zaczęła grzebać pyskiem w śniegu w poszukiwaniu jakiegokolwiek pokarmu. Już czułem ten smak w pysku.To przepyszne mięsko z sarny. Oblizałem się po pysku. Już chciałem skoczyć,ale w tym samym momencie,znikąd,pojawiła się wadera. Skoczyliśmy na siebie. Warczała. Tak samo jak ja.
-Czego chcesz?!
-Upolować tą sarnę!-wskazałem na oddalającą się zwierzynę.
Byłem wściekły.Nie dość,że mnie zaatakowała,to zniszczyła mi posiłek!Po chwili uspokoiłem się.
-Jestem Aurn Sust ty?
-Jestem Chinatsu....-odparła równie zła.
<Chinatsu, dokończysz?>
Od Shayli - Jak dotarłam?
Po dość długiej, długiej wędrówce nareszcie... Nareszcie odnalazłam nowy dom... Co można powiedzieć o starym? A to, że moi rodzice już dawno zginęli na wojnie. Całą watahę ogarnęła panika, gdyż to oni byli Alfami. Niezbyt byłam zainteresowana przejęciem po nich władzy więc odeszłam. Wędrowałam długo... Ale znalazłam tą, nową watahę. Miałam nadzieję, że to tutaj założę nową rodzinę... Rozmyślając tak nad wydarzeniami ostatnich dni wpadłam na waderę.
- Och wybacz.- wyjąkałam.- Jestem Shayla, a ty?
<Ktoś dokończy? Jakaś wadera?>
Od Shimo - Życie za życiem
Wczoraj minęły moje 3 urodziny. Jak zwykle spędzałem je samotnie na brzegu jeziora, bo jak inaczej można spędzać czas będąc wyrzutkiem? Poprzednia wataha "Piekielnej Krwi" wyrzuciła mnie tylko dlatego, że moje moce wydawały się być niepotrzebne. Po co komu wilk, który nie potrafi podpalać wszystkiego, co żyje? Po co mieć przy sobie wilka, który nie jest wystarczająco twardy aby ubić 20 silniejszych samodzielnie? Cały czas pytałem siebie o swoje pochodzenie. Czemu napoili mnie tym eliksirem, przez który zapomniałem jedynie rodzinę, a nie całą watahę? Z tamtego dnia pamiętałem jedynie tyle, że jako szczeniak ocknąłem się z szalikiem na szyi oraz butelką "eliksiru zapomnienia" pod swoją niezdarną łapką. Nikt nie chciał się mną zająć, więc dzięki umiejętnościom sam stworzyłem sobie swoją małą lodową fortecę, do której nikt nie miał wstępu prócz mnie. Nie chciało mi się tam siedzieć, bo nie mogę marnować swojego życia. Nagle moje dumanie przerwało wycie i jakieś wrzaski. Po drugiej stronie tego niewielkiego akwenu zauważyłem waderę, która spoglądała na mnie z wyraźnym zaciekawieniem. Chciałem odwrócić wzrok, ale mój charakter "podrywacza" kazał mi wpatrywać się w waderę i uśmiechać się do niej. Nagle wadera podeszła do mnie i usiadła przy mnie.
- Jestem Chinatsu, a ty?
- Ja? Ten tego... Ja jestem... yyy... Shimo.
- Spokojnie, nie musisz się tak stresować.
- Hehe, łatwo mówić trudniej zrobić. Co ty tu porabiasz?
- Zamierzam poszukać wilków do watahy, która od dawien dawna istnieje na tych ziemiach. Masz ochotę dołączyć?
- Pewnie. A ile was jest?
- Jeśli dołączyć to będziemy we dwoje.*
- Coś mała ta wataha.
- Kiedyś nasze szeregi się powiększą i będziemy potężni, zobaczysz.
- Warto spróbować, nie mam nic innego do roboty. Rodzina mnie olała, więc chcę być częścią czegoś nowego.
- Dobry wybór. Moja rodzina nie żyje, ale na pewno się dogadamy.
- Przykro mi. Mam prośbę, posiadam umiejętności lodu i powietrza, więc czasem uważaj, żeby nie wejść na drogę moich sopli albo wichru.
- Heh, będę uważać. Twoje moce się przydadzą - powiedziała wdzięcznie wilczyca wstając i kierując się w stronę magicznego i cudnego lasu.
Nagle wilczyca przystanęła i odwróciła się.
- Idziesz? Rodzina nie może porzucać swoich członków. No, raz dwa!
Zdumiony wstałem i swoje kroki skierowałem tam, gdzie zmierzała wadera. Czułem, że to moja nowa przyszłość.
*Shimo wysłał opowiadanie jeszcze przed dodaniem wilków
- Jestem Chinatsu, a ty?
- Ja? Ten tego... Ja jestem... yyy... Shimo.
- Spokojnie, nie musisz się tak stresować.
- Hehe, łatwo mówić trudniej zrobić. Co ty tu porabiasz?
- Zamierzam poszukać wilków do watahy, która od dawien dawna istnieje na tych ziemiach. Masz ochotę dołączyć?
- Pewnie. A ile was jest?
- Jeśli dołączyć to będziemy we dwoje.*
- Coś mała ta wataha.
- Kiedyś nasze szeregi się powiększą i będziemy potężni, zobaczysz.
- Warto spróbować, nie mam nic innego do roboty. Rodzina mnie olała, więc chcę być częścią czegoś nowego.
- Dobry wybór. Moja rodzina nie żyje, ale na pewno się dogadamy.
- Przykro mi. Mam prośbę, posiadam umiejętności lodu i powietrza, więc czasem uważaj, żeby nie wejść na drogę moich sopli albo wichru.
- Heh, będę uważać. Twoje moce się przydadzą - powiedziała wdzięcznie wilczyca wstając i kierując się w stronę magicznego i cudnego lasu.
Nagle wilczyca przystanęła i odwróciła się.
- Idziesz? Rodzina nie może porzucać swoich członków. No, raz dwa!
Zdumiony wstałem i swoje kroki skierowałem tam, gdzie zmierzała wadera. Czułem, że to moja nowa przyszłość.
*Shimo wysłał opowiadanie jeszcze przed dodaniem wilków
Nowy wilk! - Galdor
Data dołączenia: 20. 12. 2013
Imię: Galdor
Wiek: 3 lata
Płeć: Basior
Stanowisko: Wojownik, Giermek
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: Mrok i Magia
Moce:
Mrok: W ciemnościach staje się niewidoczny, przywołuje czarną mgłę w której tylko on jest w stanie coś zobaczyć, doskonale widzi w ciemnościach, furia (wpada w nią tylko w kryzysowych sytuacjach, jest to jednak niebezpieczna broń ponieważ można stracić zmysły i stać się bestią, która niszczy wszystko na swojej drodze)
Magia: Hipnotyzuje wzrokiem, potrafi porozumiewać się z wszystkimi istotami za pomocą myśli (o ile dopuszczą go do swojego umysłu), potrafi ogłuszyć lub nawet zabić swoim wyciem (panuje nad tym więc użyje tej mocy tylko w razie zagrożenia), potrafi przelać energię ze swojego ciała w inne.
Cechy charakteru: tajemniczy, zabawny, inteligentny, sprytny, czasami sceptyczny, raczej uprzejmy, ma ognisty temperament (choć stara się nad sobą panować)
Cechy charakterystyczne: Ma intensywnie złote oczy, które łatwo rozpoznać. Wokół ślepi ma jasne "obwódki".
Cechy charakterystyczne: Ma intensywnie złote oczy, które łatwo rozpoznać. Wokół ślepi ma jasne "obwódki".
Partnerka: A która by go chciała...
Rodzina: Rodzice zniknęli, gdy był mały.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Talizman Mocy, który dostał tuż po urodzeniu. Talizman ten zawiera tzw. "zapasy na czarną godzinę", jest to energia niezbędna do różnego rodzaju starć. Talizman cały czas świeci delikatnym światłem, jeśli kiedyś zgaśnie to tylko wtedy, gdy Galdor umrze, ponieważ talizman odzwierciedla jego siłę życiową (są połączeni duszami)
Naszywka Akademii Prawdziwego Krzyża (Uczeń)
Naszywka Akademii Prawdziwego Krzyża (Uczeń)
Głos: Taki jak Rafał Brzozowski
Prezenty: brak
Chowaniec: brak
Właściciel: purplepay
Inne zdjęcia:
Chowaniec Argony - Ketsurui
Imię: Ketsurui
Płeć: samiec
Żywioły: Śmierć, Cień
Moce: rozpływanie się w cieniu, zabijanie spojrzeniem, Aura Strachu, Aura Śmierci, Krwawa Łza, walka cieniami, tworzenie broni z cienia, Danketsu - połączenie z właścicielem.
Charakter: Dumny, zimny, ponury, poważny, zły, pogardliwy, trudny do ujarzmienia, morderczy.
Rasa: Cień (demon)
Właściciel: Argona
Nowy wilk! - Shagan
Data dołączenia: 12. 20. 2013
Imię: Shagan
Wiek: około 120 lat (nieśmiertelny)
Płeć: basior
Stanowisko: Skrytobójca, Giermek
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: magia, śmierć
Moce/Umiejętności:
Magia:
-Zna wiele zaklęć i włada nimi
-Niewidzialność
-Zmiennokształtność
-Superprędkosć
Śmierć:
-Może zabić bez dotykania ofiary
-Resztę mocy dopiero poznaje/uczy się
Cechy Charakteru: Podejrzliwy, uważny, przenikliwy, uparty. Nieczuły, szorstki, nieszczery, egoista, małomówny, cichy, zwykle taktowny ale często mu się coś wymyka, tajemniczy, ponury, nieczuły, twardo stąpa po ziemi, wierzący w siebie, pewny siebie, odważny,
Moralność bliższa złu, od czasu do czasu poeta
Cechy charakterystyczne: szara sierść, czerwone oczy
Partner/Partnerka: Szuka. Podoba mu się...
Rodzina: Nie żyje już od dawna
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Naszywka Akademii Prawdziwego Krzyża (Uczeń)
Głos: Jak Linkin Park
Prezenty: brak
Chowaniec: odziedziczył Thorn'a
Właściciel: olgaiiza (hwr.)
Inne informacje: brak
Inne zdjęcia wilka:
Nowy wilk! - Aurn Sust
Data dołączenia: 20.XII.2013 r.
Imię: Aurn Sust
Wiek: Zaledwie kilka tysięcy
Płeć: Basior
Stanowisko: Wojownik
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Żywioły: Natura, Magia
Moce/Umiejętności:
Natura - Potrafi komunikować się z roślinami jak i zwierzętami.Rozumie ich mowę.Od małego był bardzo zżyty z tym żywiołem.Dzięki niej ma skrzydła
Magia - Aurn od małego kochał czary,zarówno te dobre jak i złe.Za ich pomocą potrafi uzdrawiać lub ranić i zadawać niemiłosierny ból.
Cechy Charakteru: Aurn to typowy samotnik. Gdy potrzeba jest pomocny jak i miły.Choć na to nie wygląda potrafi mieć uczucia. W pewnych sprawach można go bardzo zranić.Ma wysoko rozwiniętą inteligencję jak i sprawność umysłową i fizyczną.Zawsze walczy do końca(może poświęcić życie).Od czasu do czasu zażartuje. Jest śmiałym wilkiem, który lubi płeć przeciwną. Nienawidzi "dzikiego" podrywu. Zazwyczaj trzyma się na uboczu. Od czasu do czasu zaszaleje.
Cechy charakterystyczne: Aurn ma parę czarnych skrzydeł oraz "smocze" przednie łapy.Na łbie i karku ma sterczącą,ciemną sierść
Partner/Partnerka: Szuka prawdziwej miłości
Rodzina: Zginęła bardzo,bardzo dawno temu.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: -
Głos: DJ.Antonine - Haus Party
Prezenty: Brak
Chowaniec: W przyszłości pragnie go mieć.
Właściciel: LWI33 (Howrse) knosal24@gmail.com (E-mail)
Inne informacje: Na Aurn'a Sust'a można mówić Aurn lub Sust.Jest bardzo agresywny.W walce zmienia się w prawdziwego demona.
Nienawidzi, gdy inny basior próbuje poderwać waderę, która mu się podoba.
Inne zdjęcia wilka:
Subskrybuj:
Posty (Atom)