<Opowiadanie z częściową historią>
Także tego... doczekałaś się xd Przepraszam za wszelkie błędy. Winę zwalam na tablet ;_; Prezent, który pojawia się na końcu opowiadania, umieszczę na twoim profilu dopiero jutro, z tego samego powodu.
Opowiedziałem Argonie prawie słowo w słowo to samo co wcześniej wam. Czułem się właściwie trochę winny, iż tak okroiłem parę szczegółów, ale po prostu nie mogłem... nie mogłem wydusić więcej.
Zresztą sedno sprawy już znała. Syn Szatana.
No cóż, to miało zostać między nami. Nie chcę, aby ktokolwiek z watahy, a już na pewno szkoły dla Egzorcystów dowiedział się o moim pochodzeniu. Nazwa watahy mówi sama za siebie. Dosięgnęłaby mnie śmierć. Zresztą naszego Ponurego Żniwiarza również. Była ona zbyt blisko powiązana z demonizmem.
- To już koniec? - zapytała, kiedy zamilkłem. Przytaknąłem krótko. Nie odezwała się już więcej, a ja w ciszy poprowadziłem ją wolnym krokiem do Alphy. Nasze ślady ciągnęły się w dal niknąc z powodu śniegu, który raczył zapadać. Spowijał nasze futra tworząć białe okrycie. Przyśpieszyliśmy z tego powodu kroku, teraz już mgnęliśmy charakterystycznym dla wilków posuwistym truchtem. Dotarliśmy do jaskini Alphy i zanim się przywitaliśmy wpadliśmy tam aby schronić się przed rosnącą zamiecią.
"Rozmowa kwalifikacyjna" Argony z Chi jak zwykłem mawiać, trwała na tyle długo, że począłem mieć obawy, iż przewodniczka stada się czegoś domyśliła i jej nie przyjmie. To prawda, domyślała się, ale i tak Kuro no Shinigami dołączyła do watahy.
- Argona? - mruknąłem prowadząc ją do jej nowej jamy wskazanej przez Chinatsu.
- Słucham? - odparła jakby przez mgłę, pogrążona w zamyśleniu.
- Znasz umiejętność zmiany w człowieka? - zapytałem. Takie tam podstawowe pytanie.
- Nawet jeżeli, to co?
- W wiosenne dni, kiedy kwitną wiśnie, dobrze jest się wybrać do osady ludzkiej po dobre jedzenie. Dla odmiany. Po srogiej zimie. Co prawda, znajduje się nieco daleko, ale co to dla nas?
- W sumie kiedyś można. Czemu nie?
Dotarliśmy do nowego domu wilczycy. Ketsurui szybko ułożył się gdzieś w kącie. Słońce już zachodziło.
- Coś jeszcze? - burknęła oglądając jaskinię i dając mi do zrozumienia, że mogę już sobie iść.
- Chciałem Ci jeszcze podarować to. - rzekłem i wyjąłem z materiału Kurikarę. Była owinięta w ciepłą zwierzęcą skórę, którą ściągnąwszy podałem Argonie. - Mieszkasz w zimniejszej okolicy. To Ci się przyda.
- Dziękuję.
- I jeszcze dwie sprawy. Zaraz będzie ciemno, wtedy tereny wyglądają najlepiej i chętnie Cię oprowadzę. Po drugie: nadal nie do końca rozumiem, dlaczego mój ojciec Cię ściga.
- Ehh... - mruknęła zrezygnowana i porażona moją niekompetencją.
< Argona? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz